Spotkanie Cukrownika z drużyną z Pruchnej stało na wyjątkowo niskim poziomie. Przypominał raczej mecz...a-klasy. W pierwszej części spotkania żadna z drużyn nie przeważała, gdyż oba zespoły nie stworzyły sobie po prostu klarownej sytuacji. Więcej było twardej gry, zagrożeń po długich piłkach, dośrodkowaniach, stałych fragmentach aniżeli po dobrym operowaniu piłką.  W pierwszych 45. minutach nie ujrzeliśmy żadnej bramki w Chybiu i chyba to żadnego z widzów specjalnie nie zaskoczyło.

Gra ruszyła dopiero w drugiej połowie - musiała zadziałać widocznie "magia" dyskusji w przerwie w szatni. Jednak to drużyna gości zaczęła przeważać w derbowym spotkaniu, choć w 48.minucie nie wykorzystała rzutu karnego wykonywanego przez Pawła Pańte.  "Co uciecze to nie odwlecze". Ekipa z Pruchnej objęła prowadzenie w 74. minucie. Po efektownej kontrze i prostopadłym podaniu piłkę otrzymał Przemysław Błażejowski, który z zimną krwią pokonał bramkarza Cukrownika. Do końca meczu pozostało niewiele, a gospodarze nie zamierzali odpuszczać. Wola walki jednak to nie wszystko w piłce nożnej, choć w 92. minucie drużyna z Chyba zdobyła bramkę po uderzeniu Marcina Urbańczyka, lecz sędzia dopatrzył się w tej sytuacji spalonego i to zespół z Pruchnej mógł cieszyć się z wygranej. 


Protokół meczowy poniżej.