SportoweBeskidy.pl: We wrześniu 2018 roku objąłeś stanowisko trenera Czarnych Jaworze. Teraz już wiemy, że mecz z Rotuzem będzie ostatnim, którym poprowadzisz w tym klubie. Niemniej, sporo czasu, szczególnie patrząc na to, jak ta karuzela trenerska kręci się w naszym regionie. Jaki to był czas dla Ciebie?

Krzysztof Dybczyński:
Faktycznie trochę wody w Wiśle upłynęło od kiedy jestem w Jaworzu (śmiech). Pracę tu zaczynałem jeszcze sporo przed covidem, o którym powoli wszyscy zapominamy... Jaki to był czas? W mojej ocenie świetny. Mam jako trener sporo szczęścia do klubów, przed Jaworzem przez 6 lat pracowałem z juniorami w Rekordzie, gdzie przeżyłem super chwile. Następnie, po dobrym, ale krótkim czasie (3 rundy) w Cukrowniku Chybie, otrzymałem propozycję pracy z Czarnych. Nie zastanawiałem się nawet chwili nad jej przyjęciem, czułem, że to będzie dobry krok. Znałem trochę ten zespół z rywalizacji w Bielskiej Ligi Okręgowej i wiedziałem, że jest tam spory potencjał do rozwoju.

 

SportoweBeskidy.pl: Wiemy też z kuluarów, że w tym czasie miałeś oferty z wyższych lig, a z nich nie korzystałeś. Dlaczego?

K.D.
: Nie przyjmowałem tych propozycji, bo w Jaworzu bardzo dobrze się czułem. Od zarządu i ludzi związanych z klubem miałem duże wsparcie i zaufanie do mojej osoby. Kwestie finansowe też nie były dla mnie kluczowe. Dodatkowo cały czas szliśmy do przodu, przez 9 z 10 rund, które tu pracuję robiliśmy progres i poprawialiśmy wyniki. Z drużyny średniej staliśmy się ekipą, z którą każdy musiał się liczyć. Wskoczyliśmy do ścisłej czołówki. Jak przychodziłem 5 lat temu oscylowaliśmy w okolicach 11. miejsca. Kolejny rok to 7. miejsce, następne sezony 2020/2021 oraz 2021/2022 kończyliśmy na 5 miejscu. Aktualny 2022/2023 do zimy też super - 4. pozycja na półmetku rozgrywek z małą stratą punktową do podium... Cały czas progres i rozwój - po co miałbym odchodzić? (śmiech)

 

SportoweBeskidy.pl: Co przesądziło o tym, że pomyślałeś o tym, że twoja misja w Jaworzu się kończy?
 
K.D.: 
W sporcie warunkiem rozwoju są zmiany. Na wiosnę przyszedł taki moment, kiedy poczułem, że już nic więcej od siebie nie mogę dać. Nie był to jakiś jednorazowy incydent czy zdarzenie, lecz uczucie, które we mnie dojrzewało. Każdy trener, który przez dłuższy czas pracował z jednym zespołem wie o czym mówię, a myślę, że 5 lat to sporo. Dodatkowo w kontekście słabych wyników na wiosnę podjąłem decyzję o rezygnacji, którą przedstawiłem prezesom GKS-u na początku maja po wygranym meczu z LKS-em Wisła Wielka. Wiem, że to dobra decyzja. Bardzo szanuję i lubię tych ludzi, chciałem ich zwolnić z obowiązku poinformowania mnie o zakończeniu naszej współpracy, więc wziąłem to na siebie.

 

SportoweBeskidy.pl: Jak ocenić sezon w waszym wykonaniu? Z jednej strony fenomenalna jesień, z drugiej… bardzo słaba wiosna.

K.D.
: Oczywiście oceniam go dwuetapowo. Jesień bardzo dobra. Jesteśmy skuteczni z przodu, solidni w obronie... 28 punktów, naprawdę wynik pozytywny. Wiosna - kłopoty kadrowe, rezygnacja z gry i kontuzje ważnych zawodników takich, jak: Szymon Harat, Daniel Kucel, Artur Sawicki, Dominik Chmiel sprawiły, że nie odpaliliśmy i wpadliśmy "w dołek", z którego nie potrafiliśmy się podnieść. Tak to już w piłce jest, nie da się iść cały czas do góry. Piłka uczy pokory. Wzloty i upadki są w tej dyscyplinie normalne. 

 

SportoweBeskidy.pl: Przed startem rundy wiosennej mówiłeś: “Największym zagrożeniem dla nas... jesteśmy my sami”. To się według ciebie sprawdziło?
 

K.D.: Zdecydowanie tak. Sporo spotkań przegrywaliśmy właśnie sami ze sobą. W wielu momentach łatwo traciliśmy bramki, co podcinało nam skrzydła. Z przodu też niewiele wpadało względem rundy jesiennej. Zakładaliśmy walkę o czołowe lokaty, jednak życie napisało inny scenariusz. Myślę, że ta runda będzie dla mnie i moich zawodników sporą nauką na przyszłość. Chciałbym, aby każdy w klubie Czarni Jaworze wyciągnął z tej rundy swoje wnioski. 

 

SportoweBeskidy.pl: Najlepszy moment podczas pracy w Jaworzu?

K.D
.: Cały okres pracy w Jaworzu był dla mnie świetnym trenerskim czasem. Wynikowo to oczywiście sezon 2020/2021, gdzie był podział na grupę mistrzowską i spadkową. Nam udało się awansować do grupy mistrzowskiej i całą wiosnę grać z najlepszymi drużynami w Lidze Okręgowej Bielsko-Tyskiej, gdzie finalnie zajęliśmy 5. miejsce - najwyższe w historii klubu. Kolejny moment to lato/jesień 2021. W tym okresie udało nam się  z zarządem GKS Czarni Jaworze stworzyć naprawdę bardzo mocny zespół z wieloma bardzo wartościowymi zawodnikami na ten poziom rozgrywkowy. Wspomnę tylko, że właśnie na jesieni 2021 w całej rundzie zdobyliśmy 35 punktów, wygrywając 11 spotkań, 2 remisując i odnosząc tylko 2 nieznaczne porażki. Uważam, że ten wynik będzie ciężko przebić w kolejnych sezonach.

 

SportoweBeskidy.pl: Nie ma też co ukrywać, przez ten okres przez zespół Czarnych przeszło sporo ciekawych zawodników. Gdybyś miał wybrać najlepszą “11” z nich, która toczyłaby walkę o awans, to kogo byś wystawił?

K.D.:
Trudne pytanie, ale odpowiedzieć trzeba konkretni. Moja „11”: Chmiel Dominik - Habdas Grzegorz, Krawczyk Jakub, Kleszcz Stanisław, Lech Daniel, Sztykiel Michał, Kołodziej Dariusz, Wajdzik Mateusz, Cyran Janusz, Trybała Szymon, Jakub Pilch. Oczywiście wszyscy w formie i w szczycie swoich możliwości mentalnych (śmiech). Niemniej jednak wybór bardzo trudny. W Jaworzu spotkałem i miałem okazję współpracować z naprawdę bardzo dobrymi zawodnikami i cenie bardzo każdego z nich.

 

SportoweBeskidy.pl: Co dalej z Krzysztofem Dybczyńskim? Kiedy ponownie zobaczymy go na ławce trenerskiej?
K.D
.: W trenerce zaplanować to sobie możemy co najwyżej  najbliższą jednostkę treningową czy meczową (śmiech). Czas pokaże, co dalej. Życie zadecyduje.


Na koniec chciałbym podziękować całej sportowej społeczności Jaworza za możliwość przez tak długi okres prowadzenia pierwszej drużyny seniorów Czarnych Jaworze. Spotkałem tu bardzo dobrych ludzi, nigdy nie usłyszałem złego słowa - zawsze wsparcie. Przyjeżdżając do Jaworza na trening czy mecz czułem się jak w domu. Myślę, że w piłce amatorskiej jest to niezwykle cenne i rzadko spotykane. Chciałbym szczególnie podziękować najbliższym mi współpracownikom: Arturowi Mazurowi, mojemu kierownikowi, który był zawsze bardzo pomocny i na którym nigdy się nie zawiodłem. Super prezesom: Rafałowi Stronczyńskiemu za optymizm i wiarę w nasze umiejętności w każdej sytuacji, Szymonowi Korzusowi za wsparcie i finalizację transferów, o które prosiłem. Bardzo chciałbym też podziękować wszystkim zawodnikom, z którymi miałem okazję przez te 5 lat pracować. Szczególnie cenię sobie współpracę z moją radą drużyny, która praktycznie przez cały ten okres była niezmienna: Janusz Cyran, Michał Sztykiel, Daniel Lech - szacunek dla Was i szczere podziękowania za wszystko jeszcze raz!