SportoweBeskidy.pl: W Jasienicy po odejściu Kacpra Szymali pojawił się spory problem z obsadą pozycji bramkarza. To skłoniło pana do powrotu w szeregi Drzewiarza?
Krzysztof Michałowski:
Absolutnie nie, bo takowego problemu klub z Jasienicy nie ma. Jest w kadrze bardzo wartościowy bramkarz Robert Jastrzębski, którego pozyskano w momencie kiedy przebywałem na stażu w szkółce bramkarskiej Jarka Salachny. Jestem tylko uzupełnieniem kadry oraz kolegą, przy którym Robert ma się rozwijać, a przy okazji podjąć rywalizację o miano pierwszego bramkarza i stanąć na wiosnę między słupkami. Myślę, że nam obojgu wyjdzie to na dobre, ponieważ nie traktuję Roberta jako swojego rywala tylko kolegę. Życzę mu, żeby konsekwentnie i uparcie dążył do realizacji celów bez względu na przeciwności z jakimi będzie dane mu się zetknąć.

SportoweBeskidy.pl: Rozstanie z Drzewiarzem miało miejsce w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, powrót więc wielu zaskoczył. Sentyment do klubu pozostał?
K.M.:
Generalnie nasze rozstanie odbyło się w przyjacielskich relacjach. Dużo na ten temat rozmawiałem z trenerem Wojciechem Jaroszem, jak i z klubem. Nie żywię do nikogo urazy, że na tamten moment podjęto taką, a nie inna decyzję. Dostałem fajną propozycję stażu, z której chciałem skorzystać, tym bardziej, iż był to kierunek z jakim na co dzień się spotykam i w jakim chciałbym pracować w dłuższej perspektywie czasu. Wiem, że czeka mnie dużo pracy. Ciesze się natomiast, że na ten moment mogę już pracować metodami szkoleniowymi szkółki Jarka Salachny i być w niej trenerem.

SportoweBeskidy.pl: Co w ostatnim czasie robił Krzysztof Michałowski? Próżno było szukać pana w kadrze którejś z drużyn...
K.M.:
Bardzo dużo rzeczy, na które miałem zawsze mało czasu. Przede wszystkim poświęciłem i oddałem się rodzinie oraz różnego rodzaju stażom, do tego jestem absolwentem Wyższej Szkoły Edukacji w Sporcie i musiałem nadrobić materiał z tym związany. Obecnie jestem na etapie pisania pracy licencjackiej. Do tego podjąłem współpracę z Piotrem Pasiem, trenerem szkółki bramkarskiej SALI i razem prowadzimy zajęcia na Rekordzie z bramkarzami niezrzeszonymi z tym klubem.
Do tego mocno zaangażowałem się w projekt utworzony przez jednego z biznesmenów w Bielsku Sławomira Rąby, który jest założycielem zespołu amatorskiego Rąba Team i mogę powiedzieć, że obaj jesteśmy zadowoleni ze współpracy. Cieszę się, że mogę być częścią tego zespołu i pracować z tak fantastycznymi ludźmi pełnymi pasji. Myślę, że w perspektywie czasu będzie robić się coraz głośniej o zespole, bo bądź co bądź drużyna coraz odważniej i śmielej radzi sobie na poszczególnych szczeblach rozgrywek, co napawa nas optymizmem przed kolejnymi wyzwaniami, jakie są nam stawiane.


SportoweBeskidy.pl: Brakowało panu seniorskiej piłki?
K.M.:
Jak najbardziej brakowało, zarówno seniorskiej piłki oraz ludzi, przyjaciół, którzy byli w Jasienicy. Fajnie, że to właśnie z nimi mogę kontynuować dalszą część swojej przygody, czerpać satysfakcję i stawiać sobie kolejne cele. Gdyby nie ten aspekt pewnie nie myślałbym o powrocie do seniorskiej piłki, a tak po półrocznej przerwie wracam do gry.

SportoweBeskidy.pl: Więc jaki cel stawia pan sobie przed najbliższą rundą?
K.M.:
Nie lubię mówić czegoś na wyrost. Moje życie zawodowe wystarczająco nauczyło mnie pokory, dlatego wychodzę z założenia, że lepiej mniej mówić, a więcej robić. Jak każdy sportowiec mogę dodać tylko tyle, że zawsze gra się o najwyższą stawkę i stawia najwyższe cele.