– Częściej byliśmy przy piłce i z gry mieliśmy więcej, ale rywal postawił nam twarde warunki. Do końca walczyliśmy jednak o to, aby dać kibicom radość i tych dążeń chciałbym drużynie pogratulować – mówi Adrian Kopacz, szkoleniowiec Podhalanki, której przyszło w derbach wpierw odrabiać stratę.

Wynik po raz pierwszy drgnął dopiero w 45. minucie. W polu karnym sfaulowany został Filip Bąk, co nie umknęło uwadze arbitra, a z roli egzekutora wywiązał się Marcin Pośpiech. Satysfakcja Smreka była krótkotrwała. Za moment w „16” przyjezdnych zakotłowało się po zagraniu ręką Mieczysława Targosza. Do strzału z „wapna” podszedł Tomasz Franusik, który również pojedynek z golkiperem wygrał. Podhalanka atakowała nieco częściej od przeciwnika, inna z szans wartych odnotowania to uderzenie z dystansu Kacpra Gąsiorka, które Rafał Pępek obronił. Smrek mógł mieć o bramkę więcej, gdy Bąk lobował Szymona Kurowskiego, lecz futbolówka ugrzęzła na górnej siatce.

Losy meczu rozstrzygnięte zostały toteż w drugiej połowie i do 84. minuty wskazanie triumfatora była nie lada wyzwaniem, choć zwłaszcza po urazach Deiversona Limy oraz Alvesa Moty zarysowała się przewaga gospodarzy. Faworyt ostatecznie planowo dopisał do swojego bilansu „maksa”. Filip Balcarek po krótko rozegranym kornerze dośrodkował ze skrzydła na głowę Mateusza Balcarka, który dał swojemu zespołowi kluczową przewagę.

– Remis tu w Milówce był w naszym zasięgu. Rozegraliśmy niezłe zawody, doczekaliśmy się pochwał, natomiast bardziej cieszylibyśmy się po meczu zremisowanym – zauważa trener Smreka Piotr Jaroszek.