
Kucharski: Jak w starym, dobrym małżeństwie
11 lat zespół seniorów Przełomu Kaniów prowadził Wiesław Kucharski. Przygodę z drużyną można podzielić na dwie"raty". Druga z nich to 9 lat ciągłej pracy. Po zakończonym sezonie rozstał się z klubem.
SportoweBeskidy.pl: Kawał czasu spędził pan w Kaniowie...
Wiesław Kucharski: Spędziłem w Kaniowie 11 lat. Najpierw pracowałem z drużyną 2 lata, następnie przez 9. Współpraca z kolejnymi zarządami i prezesami - panami Jonkiszem, Michalskim i Wieczorkiem układała się dobrze. Po tylu latach spędzonych w klubie łza się w oku zakręciła. Jak w starym i dobrym małżeństwie przyzwyczailiśmy się do siebie, ja do ludzi pracujących w klubie i zawodników, a oni do mnie. Drogę znałem już na pamięć, mogłem do klubu jeździć z zamkniętymi oczami. 9 lat ciągłej pracy do dużo, ciężko było coś wykrzesać z zespołu. Myślę jednak, że sportowa ocena mojej pracy jest pozytywna.
- Zapracował zespół pod pana szkoleniowym okiem na miano solidnego a-klasowicza. Kilka razy awans był blisko, ale... W.K.: Zawsze czegoś brakowało. Drużyny, które były w poszczególnych sezonach od nas lepsze i wygrywały ligę miały pieniądze, płaciły zawodnikom. U nas nie było takich możliwości. Takie rozwiązanie mi się nie podoba, nie powinno się do tego dopuszczać na tym poziomie. Często jest tak, że płaci się pewnej grupie graczy, a pozostali grają za darmo. Wynik bywa dobry, ale podział wśród piłkarzy ma wpływ na atmosferę w drużynie. W A-klasie powinno się grać dla przyjemności.
- "Bielska A-klasa jest słaba" - wyrażał pan kilka razy taką opinię na naszych łamach. W obecnym sezonie coś drgnęło do przodu w tym zakresie? W.K.: Zgadza się, swoją opinię podtrzymuję. W ostatnich latach zespoły, które ligę wygrywały, spadały bardzo szybko. Drużyny ze Skoczowa i Żywca radzą sobie lepiej. Chciałbym jeszcze na jeden fakt zwrócić uwagę. Dziwi mnie przepis o konieczności gry młodzieżowca. Jeśli młody chłopak jest dobry to gra, jeśli takiego w klubie nie ma, to czemu mamy wstawiać kogoś na siłę? To ma wpływ na grę całego zespołu.
- Rozstaje się pan z drużyną po wywalczeniu 5. miejsca w lidze. Jest pan zadowolony z tego wyniku? W.K.: Odczuwam niedosyt. Na końcową ocenę wpływ ma przede wszystkim ostatni mecz. Przegraliśmy z Bystrą i uciekło nam miejsce na podium. Trzecia lokata była w zasięgu. Zaprezentowaliśmy weekendowe podejście. Kartki i obowiązki wykluczyły kilku zawodników, było nas mało. Nie pomagali nam w tym sezonie także sędziowie, którzy nas nie lubią. Teraz ich postawę będę obserwował z boku. Błędy popełnia jednak każdy. Podczas Euro 2016 pracuje pięciu sędziów w trakcie jednego meczu, a pomyłki również się zdarzają.
- Co dalej? Będzie pan szukał kolejnych wyzwań? W.K.: Trenerowi Kazimierzowi, czyli mojemu następcy życzę jak najlepiej. Drużyna przygotowania do sezonu rozpoczyna późno, bo dopiero 18 lipca. Zespół może opuścić ośmiu zawodników. Chłopakom będę na pewno kibicował. Treningów będzie mi brakowało, ale muszę odpocząć.