„Spod Kopca do Ligi Mistrzów”. Tytułowy kopiec oraz Liga Mistrzów to dwa bieguny spajające historyczną klamrą 20 lat istnienie Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego Rekord, wcześniej Lipnik. Z okazji jubileusz powstała książka traktująca o historii klubu. Na naszych łamach będziemy systematycznie przytaczać jej fragmenty, zachęcają tym samy do nabycia unikatowej pozycji autorstwa Jana Pichety. ksiazka rekord U zarania futsalowych dziejów, wielu zawodników grę w hali łączyło z występami na dużym boisku...

Adam Piechówka: - Grali u nas zawodnicy, którzy świetnie radzili sobie na dużych boiskach, jak Grzesiek Więzik, Piotrek Czak, Piotrek Kalinowski, Mariusz Jendryczko czy Adam Szlachta. Adam był królem strzelców II ligi. Adrian Sikora parę razy wystąpił, gdy były braki kadrowe. Pomysł z zatrudnieniem zawodników z dużego boiska był dobry, bo byli to piłkarze świetnie wyszkoleni technicznie i przygotowani fizycznie. Trzeba było tylko podszkolić ich w taktyce. Z drugiej strony gdy graliśmy w sobotę na dużym boisku, a w niedzielę w hali, to niestety w ostatnich minutach drugiego meczu mieliśmy kłopoty. Nawet piłkarz tak świetnie przygotowany kondycyjnie jak Mariusz Jendryczko. Bywali też tacy zawodnicy, którzy przyjeżdżali do nas tylko po to, żeby – zamiast grać – postać 40 minut na boisku i wziąć pieniądze... Mówili, że nie grali na dużym boisku, a grali nawet tego samego dnia co w hali.

Piotr Piechówka: - Bywało, że niektórzy po sobotnim meczu – a przed niedzielnym – korzystali z poczęstunku w klubach piłkarskich, wypijali więcej niż kufel piwa... Zdarzało się, że dostawałem w sobotę wieczorem telefony, że jakiś piłkarz jest w restauracji, a jutro ma mecz... Większość jednak zawodników w czasie weekendów prowadziła się dobrze.

Ryszard Harężlak: - W owych czasach była to manufaktura, ale ambicji zawodnikom nie brakowało. Łączyli pracę z życiem rodzinnym i graniem na dwa fronty. To była budowa fundamentów. Teraz Rekord odniósł piękny sukces. Chwała prezesowi Januszowi Szymurze, że stworzył wspaniałą bazę i zdobył z Rekordem mistrzowski tytuł. Mnie też daje on poczucie, że wraz z drużyną dołożyliśmy... cegiełkę.

Piotr Kuś: - Pamiętam pasję Piotra Piechówki. Rok 1997 – jesteśmy z żoną świeżo po ślubie, gram w soboty na dużym boisku, a Piotrek przyjeżdża co niedzielę i wyciąga mnie z domu. Za każdym razem obiecuje, że to po raz ostatni... Wtedy rzeczywiście skończyłem z futsalem, choć później grałem jeszcze na dużym boisku w Rekordzie.

Książkę można zakupić w recepcji sportowej Ośrodka Sportowo-Szkoleniowego „Rekord” przy ul. Startowej 13.