Spodziewał się Mirosław Szymura – o czym mówił na naszych łamach – trudnego meczu w Czechowicach-Dziedzicach. Trener lidera ze Skoczowa nie pomylił się. beskid skoczow

W spotkaniu lidera z zespołem znajdującym się w dolnych rejonach tabeli gole nie padły. Przyznać należy, iż bliżsi bramkowego szczęścia byli przyjezdni, ale... – Brakuje w naszym zespole łowcy bramek – ocenia Mirosław Szymura. Dogodnych okazji nie wykorzystali m.in. Wojciech Struś i Łukasz Kisiała, który w 2. minucie trafił w słupek, a w 30. po jego strzale piłkę na poprzeczkę sparował Wojciech Rogala.

Premierowa odsłona przebiegała pod dyktando gości, którym brakowało pomysłu na finalizację akcji. Gospodarze – co można były zakładać w ciemno – do głosu dochodzili najczęściej za sprawą Mateusza Żyły. Aktywny był także Jakub Raszka.

Po zmianie stron nadal optyczną przewagę posiadali przyjezdni, bili jednak głową w mur. Nie udało im się pokonać Rogali, który zasłużył w tym meczu na  słowa uznania. Zachował bowiem czyste konto grając przez długi okres z kontuzją. Dzisiaj był „niezastąpiony”. – Nie miałem pola manewru – tłumaczy Marcin Biskup, szkoleniowiec MRKS-u. Urazu w drugiej połowie nabawił się także filar bloku defensywnego. Grzegorz Gąsiorek plac gry opuścił, zastąpił go Filip Habydoń. Pomimo przeciwności losu gospodarze urwali punkty liderowi.

MRKS Czechowice-Dziedzice – Beskid Skoczów 0:0

MRKS: Rogala – Szal, Cichura, Gąsiorek (64' Habydoń), Jastrzębski, Raszka (87' Olek), Adamczyk (58' Borutko), Żurek, Adamus, Żyła, G.Sztorc Trener: Biskup

Beskid: Feruga – D.Ihas, Zaremski, Wojaczek, Marek, Grześ (66' A.Ihas), Padło, Warywoda, Janik (60' Flejszman), Struś (72' Surawski), Kisiała Trener: Szymura