Przede wszystkim nadmienić należy o poważnych problemach kadrowych, z jakimi ekipa z Dankowic borykała się podchodząc do starcia z liderem „okręgówki” bielsko-tyskiej. Marcina Wróbla, Michała Sewerę i Sebastiana Olka z gry wykluczyły choroby, absencje kartkowe z kolei uniemożliwiły występ Bartłomieja Gołąba i Michała Wróbla. – Wobec ograniczonych opcji zmian w końcówce brakowało nam sił, a też nie było dodatkowego impulsu, jaki często dają piłkarze wchodzący na boisko z ławki – mówi trener dankowiczan Artur Bieroński, którego podopieczni przegrali 0:1 z zespołem MKS-u, choć... wcale tak być nie musiało. – Odczuwamy duży niedosyt. Z przebiegu gry i wypracowanych okazji powinniśmy co najmniej tego meczu nie przegrać – ocenia szkoleniowiec.  

Lędzinianie stawce „okręgówki” przewodzą po 10. kolejkach z dorobkiem 22 punktów. Jak rzeczywiście wygląda lider? – Na pewno nie jest to drużyna poza zasięgiem. Nas niczym nie zachwycił i uważam, że kilka zespołów może z nim spokojnie rywalizować o mistrzostwo – podkreśla Bieroński. – Zespół z Lędzin preferuje grę długą piłką na dobrych i szybkich napastników. W środku pola dużo jakości daje Dariusz Zygma, którego znamy z gry w Cukrowniku. Niewątpliwym atutem MKS-u jest własne boisko, które niestety pozostawia sporo do życzenia i sprawia trudności rywalom – opowiada trener Pasjonata.