Podhalanka do Żywca na mecz z Sołą przyjechała jako zdecydowany faworyt, i w istocie była drużyną lepszą. Lecz nieznacznie. Podopieczni Dariusza Kozieła już w 8. minucie spotkania objęli prowadzenie, gdy Damian Tomiczek wykorzystał niefrasobliwość defensorów i uderzeniem z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki. Doświadczony snajper w pierwszej połowie miał jeszcze okazję, aby swój dorobek podreperować, wówczas nie trafił czysto w piłkę. Gospodarze nastawili się na grę z kontrataków, co jakiś czas decydując się na uderzenie z dystansu. Po jednym z nich Damian Podgórski pomylił się niewiele. Drużyna z Milówki, która lepiej operowała piłką, na chwil kilka przed zejściem do szatni na przerwę dała się zaskoczyć. Po dośrodkowaniu futbolówki z bocznego sektora boiska, jeden z walczących o nią zawodników Soły został powalony, a arbiter wskazał na 11. metr. Rzut karny na gola zamienił Marcin Kasperek, który nie dał szans Wojciechowi Mrokowi
 
Liderująca Podhalanka po zmianie stron na siłę dążyła do wtórnego objęcia prowadzenia, lecz brakowało jej a to dokładności, a to niekiedy szczęścia. Odnotować należy także, że żywczanie w obronie prezentowali się solidnie. Nie na tyle jednak, aby w 74. minucie powstrzymać Jarosława Grygnego.

- Wygraliśmy ten mecz szczęśliwie. Dla nas jest to bardzo istotne zwycięstwo, bo zdobyte na trudnym terenie - powiedział nam tuż po końcowym gwizdku Kamil Kozieł, rozgrywający lidera, który odniósł się także do walki o awans swojego zespołu. - Pierwsze miejsce na pewno cieszy, ale nie patrzymy na tabelę. W każdym meczu gramy o zwycięstwo, musimy być maksymalnie skoncentrowani, aby zrealizować swój cel - dodał zawodnik.