OKIEM REDAKCJI: – Po nieudanej IV-ligowej przygodzie bestwinianie ponownie przystąpili do rozgrywek „okręgówki”. I choć co po niektórym mogło się wydawać, że jako spadkowicz będą przede wszystkim korzystać ze swojego doświadczenia na wyższym szczeblu, to jednak rzeczywistość przyniosła weryfikację. Zanim piłkarze LKS-u w nowej lidze zdążyli okrzepnąć zakotwiczyli w dolnych rejonach tabeli. I tak, jak wówczas „pracowali” na miano niespodzianki „in minus” rundy jesiennej, tak mniej więcej od jej półmetka na dobre się rozkręcili, potwierdzając drzemiący w zespole potencjał. Trener Sebastian Gruszfeld, z racji choćby wąskiej kadry do swojej dyspozycji, zadania łatwego nie miał. Tym bardziej, że dość klarownie brakowało ekipie z Bestwiny typowej, bramkostrzelnej „9”, a miano najskuteczniejszego strzelca przypadło... środkowemu obrońcy Jakubowi Krawczykowi. Jeśli w tym względzie zimą przysłowiowy złoty środek zostanie odnaleziony, to należy wyczekiwać marszu w górę tabeli.

Ze wspomnianym już trenerem Gruszfeldem przywołujemy najistotniejsze aspekty jesieni LKS-u Bestwina w „okręgówce” tysko-bielskiej.

OCZEKIWANIA A RZECZYWISTOŚĆ

– Jako cała klubowa społeczność spodziewaliśmy się, że czas tuż po spadku będzie dla nas trudny. Myśleliśmy o tym, aby na spokojnie sytuować się na pozycjach w górnej części tabeli i to w jakiś sposób udało się zrealizować, choć pierwszą część rundy określiłbym jako prawdziwy dramat. Bilans zwycięstw, remisów i porażek odpowiednio 1-2-4, dodatkowo stosunek bramek 9:15 i raptem 5 punktów po 7. meczach rozegranych, wyraźnie pokazuje nasze położenie. W szatni dało się to odczuć, również dla mnie jako trenera było to niełatwe doświadczenie. Ale później to się odwróciło od 8. kolejki i wyglądało naprawdę rewelacyjnie. Zdobyliśmy 19 punktów przy 6 wygranych, 1 remisie i tylko 1 porażce. Byliśmy „nakręceni” i dużo nam wychodziło. Natomiast generalnie apetyty na pewno są większe i będziemy chcieli te oczekiwania trochę przeszacować na bardziej konkretne i wymagające. Będzie też więcej czasu, aby się przygotować właściwie do rundy wiosennej.
 


 

ATUTY I MANKAMENTY

– Atutem była bez wątpienia niesamowita, wyjątkowa atmosfera w tej drużynie. Przede wszystkim, jeśli chodzi o dzień meczowy i przygotowanie się bezpośrednio do kolejnych spotkań, jak i sama radość po wygranych. To na co od początku zwróciliśmy uwagę, to gra defensywna, bo uważam, że od tego powinno się budować zespół. Tak też do tematu podeszliśmy i ostatecznie pozwoliło nam to zająć 2. miejsce w niepunktowanej klasyfikacji drużyn z najmniejszą liczbą straconych bramek.

Z drugiej strony cały czas będę twierdził, że potencjał ofensywny w zespole jest ogromny. Myślę, że nawet w 50 procentach jeszcze nie pokazaliśmy go i nie udokumentowaliśmy możliwości drzemiących w zespole. To element najważniejszy, nad którym będziemy pracować. Inny niezmiernie ważny dotyczy intensywności grania, co było naszym mankamentem jesienią, choć się też poprawiło w trakcie rundy. Upatruję tu dużych rezerw. Poza tym problemy sprawiała nam wąska kadra, dodatkowo odpadali nam zawodnicy z kontuzjami i kończyliśmy rozgrywki tak naprawdę z tylko 3 nominalnymi obrońcami, więc i tu potrzeba jakiejś reakcji.


NIESPODZIANKI I ROZCZAROWANIA

– Bez dwóch zdań patrząc na czołową „5” ligi beniaminkowie należeli do motorów napędowych tej części sezonu, która za nami. Po ekipach z Międzyrzecza i Goczałkowic można było spodziewać się czegoś pozytywnego z racji mocnych składów, ale już niczego Rotuzowi Bronów nie ujmując – postawa tej drużyny wcale taką oczywistością nie była. Zwłaszcza w początkowej fazie sezonu ten beniaminek poczynał sobie doskonale. Zespołem, który wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie była Iskra Pszczyna – świetnie zbilansowanie co do gry do przodu oraz w defensywie.

Liga jest mocna i wyrównana, co mnie trochę zaskoczyło. Teoretycznie słabsze zespoły potrafią dobrze swoje mankamenty ukrywać, grać inaczej, w sposób trudny i niewygodny dla rywali. Ciężko większe rozczarowania wskazać. Patrząc z perspektywy tych z naszego regionu – pewnie trochę więcej po swoim Pasjonacie spodziewał się trener Bieroński, pewnie trenerowi Bąkowi z Wilkowic towarzyszą podobne odczucia, nam także nie jest to obce, bo mogliśmy ugrać więcej. Ale rozczarowanie to w każdym z tych przypadków jednak za duże słowo.


JESIEŃ LKS BESTWINA W PIGUŁCE:
Punkty – 24 (7 zwycięstw, 3 remisy, 5 porażek)
Stosunek bramkowy – 22 strzelonych, 20 straconych
Bilans domowy – 3 zwycięstwa, 2 remisy, 4 porażki (bramki 14:14)
Bilans wyjazdowy – 4 zwycięstwa, 1 remis, 1 porażka (bramki 8:6)
Najwyższe zwycięstwo – domowe z GTS Bojszowy 3:0 w 9. kolejce
Najwyższa porażka – domowa 2:4 z Rekord-em II Bielsko-Biała w 1. kolejce, domowa 1:3 z Rotuzem Bronów w 6. kolejce, wyjazdowa 1:3 z Pasjonatem Dankowice w 2. kolejce
Najlepszy strzelec – Jakub Krawczyk (5 goli)