Trzeba przyznać, że mecz nie zawiódł oczekiwań kibiców. Spotkanie stało na dobrym poziomie i działo się sporo. Już w 10. minucie Góral stanął przed szansą na otwarcie wyniku. Wiesław Arast obronił jednak rzut karny Dariusza Juroszka, który był następstwem zagrania ręką przez gracza Borów. W 20. minucie gospodarze dopięli jednak swego. Zbigniew Małyjurek otrzymał piłkę od Mirosława Łacka i uderzeniem z 20. metra po ziemi ulokował ją w siatce. Bory po straconej bramce przebudziły się na tyle skutecznie, że wyszli na prowadzenie. Wpierw Michał Motyka wykorzystał "wapno" po faulu M. Łacka, a następnie Adrian Dobija przepięknie uderzył z dystansu. 

 

Na drugą połowę Góral wyszedł zmotywowany, aby odrobić straty. "Lampka" ostrzegawcza ekipie z Pietrzykowic powinna się zapalić m.in. w 65. minucie, gdy Bartłomiej Rucki trafił w poprzeczkę w sytuacji sam na sam na sam. Tak się jednak nie stało i w końcówce Góral zadał dwa decydujące "ciosy". W 80. minucie M. Łacek trafił z 11. metrów, a rzut karny był konsekwencją przewinienia na B. Ruckim. Przy trafieniu na 3:2 Krzysztof Urbaczka przytomnie odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu. 

 

- Cieszymy, że udało nam się wygrać na inaugurację i zgarnąć trzy punkty. Wyrachowanie i cierpliwość - to nam popłaciło w tym meczu. Nie spuściliśmy głów w dół tylko walczyliśmy o swoje. Bory za bardzo cofnęły się w drugiej połowie i to był ich błąd - zauważa Dariusz Rucki, trener Górala.