SportoweBeskidy.pl: Przypieczętowaliście mistrzostwo jesieni w szczególny sposób, bo wraz z derbowym starciem z Błyskawicą Kończyce Wielkie. Jaki to był mecz?

Łukasz Agata:
Powiedziałbym, że ciężki. Taki na miarę derbów. Z perspektywy całego spotkania byliśmy zespołem lepszy, zresztą prowadziliśmy już 4:1 i wdało się wtedy w nasze poczynania jakieś rozluźnienie. A jak to bywa przy okazji naszych meczów – dużo goli strzelamy, ale sporo też tracimy. Można stwierdzić, że znów zadbaliśmy o atrakcyjne widowisko dla kibiców.

SportoweBeskidy.pl: 5 punktów przewagi nad spadkowiczem z „okręgówki” – drużyną z Pogórza i aż 7 nad chwalonym wszem i wobec Cukrownikiem Chybie oraz niepokonanym jesienią Strażakiem Dębowiec. To spora przewaga, jak na tak mocnych konkurentów?

Ł.A.:
To cieszy, bo na kilka „oczek” głównym rywalom odskoczyliśmy i pozostawiliśmy sobie tym samym pewien margines błędu w kontekście rozgrywek wiosennych. Ale na to aż tak bardzo nie patrzymy. Chcemy grać, mamy fajny skład z potencjałem, atmosfera również dopisuje. Chłopcy grają za przysłowiową kiełbasę i piwo i chwała im za to. Walczymy i dajemy radę, nawet wiedząc, że kluby z Pogórza czy Chybia jako całokształt, czyli biorąc też pod uwagę względy organizacyjne, są na wyższym poziomie.

SportoweBeskidy.pl: O waszym awansie do ligi okręgowej chyba jednak się mówi i wydaje się, że trudno będzie tego tematu uniknąć.

Ł.A.:
Rzeczywiście może się okazać, że nie lada sztuką będzie nie awansować. Słyszałem, że z naszej A-klasy awans może uzyskać nawet kilka drużyn, więc nawet, gdyby miała przydarzyć się nam jakaś piłkarska zapaść w rundzie rewanżowej, to ciężko będzie się przed tym faktem – brzydko mówiąc – obronić.

SportoweBeskidy.pl: Poprzednia przygoda ekipy z Kończyc Małych z „okręgówką” nie była udana. Słyszało się, że nie wszyscy są zachwyceni perspektywą choćby dalekich wyjazdów. Scenariusz się nie powtórzy?

Ł.A.:
Powtarzam to, że nie jest sztuką awansować, aby zaraz z hukiem spaść. Na ten moment natomiast skład i potencjał osoby jest taki, że bijemy się o kolejne zwycięstwa. W tym nic nadzwyczajnego nie ma. Udowodniliśmy naszą wartość w meczach wyjazdowych – 6:4 wygraliśmy w Pogórzu, 2:1 w Chybiu. Tylko mała wpadka przydarzyła się nam w domowym spotkaniu ze Strażakiem, choć wcale nie musieliśmy zejść z boiska pokonani. To wszystko pokazuje, że w kluczowych momentach potrafimy się zmobilizować. A za daleko w przyszłość teraz nie wybiegamy.

SportoweBeskidy.pl: Przed rokiem byliście po jesieni w zgoła odmiennej sytuacji, bo zajmowaliście miejsce na samym dole a-klasowej stawki. Niewiele w takim razie chyba trzeba, żeby zrobić na tym poziomie rozgrywek znaczący progres w wynikach?

Ł.A.:
Rok temu byłem jako trener w zupełnie innym nastroju. Mieliśmy na koncie 6 punktów i bliżej byliśmy B-klasy, aniżeli grania o jakieś wyższe cele. Nie brakowało też dużo, a mnie nie byłoby tutaj. Chwała działaczom, że wytrzymali trudną sytuację. Sam nie chciałem odchodzić w najgorszym momencie, gdy problemy mieliśmy spore. Super, że już wiosną ruszyliśmy i byliśmy jedną z lepszych drużyn. Latem dokonaliśmy solidnych wzmocnień, poza tym prawie wszyscy zawodnicy z poprzedniego sezonu zostali i to procentuje. Faktem jest też, że trenujemy regularnie i przy dobrej frekwencji. Widać tego efekty. Nie ma poza tym takich meczów, na które jechalibyśmy „gołą 11”. To niebo a ziemia w porównaniu do tego, co było w Kończycach Małych całkiem przecież niedawno.

SportoweBeskidy.pl: A w jakiej lidze obecnie uczestniczycie? Mocnej?

Ł.A.:
Uważam, że mimo tylko 1 naszej porażki jest sporo zespołów dobrze sobie radzących. Jako przykład podam Iskrę Iskrzyczyn, którą w początkowej fazie ligi pokonaliśmy, gdy była w lekkim „dołku”. Ta drużyna miała pomysł na grę, zrobiła na mnie pozytywne wrażenie i wiedziałem, że „odpali”. Teraz ten postęp widać po ostatnich rezultatach Iskry. Poziom jest generalnie w miarę wyrównany, ale czołówka się po jesieni ukształtowała. Zależność, jaką dostrzegam jest taka, że ten, kto ma szeroką kadrę, gdzie frekwencja w miarę dopisuje – czego my jesteśmy najlepszym przykładem – może śmiało walczyć o dobre wyniki.

SportoweBeskidy.pl: Zimą w Kończycach Małych ciąg dalszy wzmocnień?

Ł.A.:
Raczej nie. Chyba, że ktoś się zgłosi i będzie chciał u nas grać, bo jako trener nie będę się szczególnie za wzmocnieniami rozglądał. Są u nas zawodnicy, którzy się znają, w większości to ludzie z okolicy, poza wyjątkami nielicznymi z okolic Jastrzębia. Nas nie stać na płacenie. Bazujemy na dobrej atmosferze, bawimy się graniem, ale mamy też jak już wspomniałem potencjał, a więc zawodników z przeszłością w Puńcowie, Cieszynie, Zebrzydowicach. Zobaczymy co dalej. Zimą zaplanowałem aż 11 gier kontrolnych, więc będzie co robić. Zmierzymy się z zespołami szczebla „okręgówki”, m.in. Piastem Cieszyn, Wisłą Strumień, Victorią Hażlach czy Rotuzem Bronów, bo chcemy sprawdzać się już na tle mocnych drużyn.