SportoweBeskidy.pl: Rozmawiamy tuż po waszym premierowym treningu po meczu z ekipą z Gaszowic. Czy zaczęło się od rozmowy o słabym starcie rundy?
M.Ż.:
Jestem już po analizie meczu, zespół zapozna się z nią jutro. Gdy wygrywaliśmy nie chodziłem i nie uważałem, że jesteśmy najlepsi. Tak samo teraz nie wpadamy w panikę. Wierzę w pracę, którą w okresie zimowym wykonaliśmy. Wiedziałem, że mamy swoje problemy, ale też i możemy mówić o sporym niefarcie. Są jednak różne fazy w sezonie. Zdawałem sobie sprawę, że początek rundy będzie trudny, choćby z racji absencji Kamila Karcza i Łukasza Zakrzewskiego. Nie jesteśmy na pewno zadowoleni, ale jak podkreśliłem też nie panikujemy.

SportoweBeskidy.pl: Co pana szczególnie zaskoczyło w tych waszych pierwszych meczach?
M.Ż.:
Wypadliśmy poniżej oczekiwań i możliwości. Nie zawsze można wygrywać, rywal przystępując do meczu ma przecież taki sam cel. Gdyby nie czerwona kartka w końcówce pierwszej części spotkania w Tychach, mogliśmy zapunktować. Z ekipą z Gaszowic wszystko zaczęło się dla nas dobrze, ale strata gola i wyrównanie nas przyhamowało. Stąd tylko punkt w tych meczach. Na jesień było i zdrowie, i szczęście, co jest w piłce niezbędne. Teraz na razie nam tego brakuje. Gole, jakie tracimy nie padają z jednej strony co tydzień. Z drugiej natomiast preferujemy grę po ziemi, a to w meczu na naszym boisku było trudne. Okazji bramkowych wyraźnie nam brakowało.

SportoweBeskidy.pl: Trzeba już pomału zerkać w tabeli za siebie?
M.Ż.:
Staram się nie patrzeć w tabelę i to samo przekazuję zespołowi. Runda jest długa, a te mecze decydujące dopiero przed nami. Z punktu widzenia kibica jest ciekawie, bo kilka zespołów zaliczyło coś w rodzaju falstartu. Faworyci nie mają jak widać łatwo, boleśnie przekonał się o tym choćby Drzewiarz.

SportoweBeskidy.pl: A inne ciekawe rozstrzygnięcia na inaugurację?
M.Ż.:
Wygrana GKS-u Radziechowy w Bełku jest niespodzianką, choć historia pokazuje, że potrafili tam radziechowianie punktować. Zaskoczyły mnie rozmiary porażki Drzewiarza, bo tyle goli ten zespół nie zwykł tracić. Cieszy postawa Spójni Landek, której życzymy jak najlepiej. Po takim początku rundy dostaje się dodatkowego „kopa” motywacyjnego. Poza tym zespół z Połomii wygrał w Raciborzu. Myślę, że w rundzie rewanżowej niespodzianek nie będzie brakować.

SportoweBeskidy.pl: Czeka was wyjazd do Łazisk Górnych, a później kilka trudnych meczów derbowych.
M.Ż.:
Zgadza się. Pracujemy dalej i wierzę, że przed nami już w ten weekend mecz na przełamanie na trudnym terenie. Jak zdobędziemy 3 punkty to powinno być łatwiej. Później zmierzymy się z Drzewiarzem i innymi drużynami z naszego regionu, ale przełom kwietnia i maja będzie w mojej opinii decydujący dla losów mistrzostwa ligi.

SportoweBeskidy.pl: Mistrzostwa, ale nie awansu...
M.Ż.:
To jest temat odrębny. Trudny i niezrozumiały. Gramy w bodaj najtrudniejszej klasie rozgrywkowej w Polsce, bo ligę się wygrywa, a awansu to nie daje. Baraże pomiędzy mistrzami dwóch grup IV ligi to coś bardzo niesprawiedliwego. Nigdy się z takim rozwiązaniem nie zgadzałem, bo to wielka krzywda dla zespołu, który ostatecznie nie awansuje po wyczerpującym sezonie i zdobyciu mistrzostwa w swojej lidze. Mam nadzieję, że pójdą w końcu decydenci po rozum do głowy i to się zmieni.