Grająca legenda LKS-u Czaniec – takiego określenia można z pewnością użyć w stosunku do naszego kolejnego gościa STREFY WYWIADU. Maciej Żak, bo o nim mowa, barwy klubu reprezentuje od dziewięciu sezonów, jest kapitanem drużyny, z którą w sobotę świętował utrzymanie w III lidze. Ponadto zajmuje się szkoleniem czanieckiej młodzieży – prowadzi zespoły juniorów oraz trampkarzy. zak maciek lksczaniec.futbolowo.pl SportoweBeskidy.pl: Dwa ostatnie mecze dostarczyły wam niesłychanych emocji. Zwycięstwo w pojedynku z Polonią Łaziska Górne przeobraziło się w porażkę, natomiast w Zdzieszowicach mogliście wygrać, ale zremisowaliście. Po spotkaniu okazało się, że to jest zwycięski remis, dający bowiem utrzymanie. Z piekła do nieba? Maciej Żak: Przeżyliśmy dużą huśtawkę nastrojów. Walkower, zmiana trenera, to był trudny okres dla zespołu i klubu. Dobrze, że szybko postawiliśmy matematyczną kropkę nad i, utrzymaliśmy się. Po meczu w Zdzieszowicach odczuwaliśmy niedosyt, ponieważ zagraliśmy bardzo dobrze i mogliśmy wygrać. Potem była radość.

SportoweBeskidy.pl: Dało się po meczu usłyszeć opinie, że to było najlepsze 90 minut Czańca w tym sezonie... M.Ż.: Na pewno zagraliśmy jedno z lepszych spotkań. Dobrze wyglądała organizacja gry w obronie, wyprowadzaliśmy szybkie ataki. Nasza postawa mogła się podobać. Ruch nieprzypadkowo zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Kibice mówili, że byli świadkami dobrego, III-ligowego widowiska.

SportoweBeskidy.pl: Cel minimum osiągnęliście. Na laurach nie wypada jednak spoczywać. W klubie jest nowy trener, przed wami mecze derbowe z rezerwami Podbeskidzia oraz Rekordem... M.Ż.: Dokładnie tak. Nadal będziemy grali w każdym meczu o jak najlepszy wynik, jesteśmy grupą ambitnych zawodników. W tym sezonie spotkania derbowe nam nie wychodziły, dlatego będziemy podwójnie zmotywowani. Z Podbeskidziem przegraliśmy pechowo, Rekord wygrał z nami gładko. Chcemy powalczyć w najblizszych meczach o wyższe miejsce. Jesteśmy na miejscu 11., możemy być np. na 8. Maciej zak - lksczaniec.futbolowo.pl SportoweBeskidy.pl: Sezon dobiega końca. Jak pan ocenia swoją postawę w ostatnich kilkunastu miesiącach? M.Ż.: Runda jesienna w moim wykonaniu była solidna, takie mam odczucia. Wiosną złapałem kontuzję. Chciałem szybko wrócić, pomóc chłopakom. Wróciłem z nie do końca wyleczonym urazem, ale myślę, że prezentowałem się dobrze. Cieszę się, że pomogłem drużynie wrócić na właściwe tory.

SportoweBeskidy.pl: Zmiana trenera po wpadce w meczu z Polonią była dla was zaskoczeniem? M.Ż.: Dla nas na pewno tak. Nie spodziewaliśmy się roszady przed zakończeniem sezonu. Takie jest życie piłkarza i trenera. W każdym momencie musimy być przygotowani na zmiany. Przyjęliśmy decyzję zarządu z zrozumieniem i nadzieją na przyszłość, bo to ona jest najważniejsza. Za nami dwa dobre mecze z trenerem Kłuskiem, więc możemy być optymistami. Każdy szkoleniowiec chce dla swojej drużyny jak najlepiej.

SportoweBeskidy.pl: Kończący się sezon jest wyjątkowy, wyjątkowo trudny. Rozegracie 38 spotkań. W kolejnym będzie ich zdecydowanie mniej, ale wobec reformy połowa zespołów pożegna się z III ligą. Myślicie już o sezonie 2015/2016? M.Ż.: Moim zdaniem decyzja o zmianie szkoleniowca świadczy o tym, że prezes i działacze już myślą. Trener Kłusek pozna zespół, będzie mógł przygotować się lepiej, właśnie pod kątem przyszłego sezonu. Będzie bardzo trudny, przede wszystkim dla klubów w mniejszych miejscowości. Można powiedzieć, że tylko gra o awans zapewni utrzymanie. Podejmiemy wyzwanie, będziemy walczyć. Lubimy sprawiać niespodzianki.

SportoweBeskidy.pl: To oznacza, że w przyszłym sezonie nadal będzie pan reprezentował barwy LKS-u Czaniec? Stuknie panu „dycha”? M.Ż.: Ciężko powiedzieć w tym momencie, co się wydarzy. Dopóki będę czuł się na siłach, dopóki będzie dopisywało zdrowie, będę grał w piłkę. Rzeczywiście kolejny sezon może być dla mnie dziesiątym w Czańcu. Nie spodziewałem się przychodząc tutaj, że tak to się potoczy. Teraz klub jest dla mnie niemal drugim domem. Wywalczyliśmy awans do IV ligi, następnie do III. Dużo pięknych chwil tutaj przeżyłem. Kiedyś nastąpi moment, w którym Czaniec opuszczę, ale mam nadzieję, że jeszcze nie teraz.

SportoweBeskidy.pl: Pracuje pan na co dzień w klubie z trampkarzami i juniorami. Mniejsze ośrodki przeżywają zastój, młodzież nie garnie się do treningów. Jak to wygląda w Czańcu? M.Ż.: Jest podobnie. Brakuje chętnych do treningów. Muszę jednak przyznać, że utalentowanej młodzieży nie brakuje. Są w klubie chłopcy, którzy za dwa, trzy lata mogą pukać do bram pierwszego zespołu. Dużo zależy od ich postawy, muszą w dużym stopniu podporządkować życie piłce. Mają szansę na grę w III-ligowym klubie. To nie jest jakaś „ogórkowa” liga, ona stawia przed zawodnikami konkretne wymagania. Bez pracy nie da się nic osiągnąć. Mogą się przebić, grać w seniorach w niezłej lidze, w ten sposób rozpocząć karierę.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. M.Ż.: Dziękuję. Rozmawiał: Krzysztof Biłka lks czaniec - strona klubowa