
Mają patent na derby
Spójnia to drużyna, która najlepiej sobie radzi w beskidzkich derbach w IV lidze. Kolejny dowód na to landeczanie dali w starciu z rezerwami Rekordu.
- Spodziewaliśmy się wysokiego pressingu na początku meczu ze strony rezerw Rekordu. Wytrzymaliśmy jednak ten newralgiczny moment, aby później przejąć inicjatywę. Cieszę się z kolejnego bardzo dobrego występu mojej drużyny. Sumienna praca na treningach owocuje - mówi ukontentowany trener Spójni, Patryk Pindel.
Rezerwy Rekordu nie wykorzystali swojej szansy na początku spotkania. To gospodarze zaraz po premierowym gwizdku nadawali ton rywalizacji, jednak brakowało im konkretów. Z czasem do głosu zaczęła dochodzić Spójnia. W 14. minucie mogła ona objąć prowadzenie. We własnym polu karnym Bartłomieja Ślosarczyka faulował Michał Bojdys. Do "wapna" podszedł Giorgi Merebaszwili, lecz jego uderzenie obronił Wiktor Żołneczko. Nie podłamali się jednak landeczanie i nadal szukali swoich okazji. W doliczonym czasie pierwszej części meczu Igor Mencnarowski dobrym podaniem znalazł Merebaszwiliego. Ten świetnie podprowadził piłkę, zszedł do środka i ładnym uderzeniem pokonał bramkarza Rekordu II.
Napędzeni zawodnicy z Landeka po zmianie stron poszli po kolejny bramkowy "łup". W 59. minucie znów cichym bohaterem był Mencnarowski, który po solowej akcji dograł do Ślosarczyka, a ten zachował zimną krew i pokazał instynkt strzelecki. Później Spójnia skupiła się na obronie dwubramkowej zaliczki, przez co sytuacji strzeleckich było jak "na lekarstwo". W 68. minucie groźnie z dystansu strzelał Mencnarowski, natomiast w 90. minucie Jakub Roj trafił w poprzeczkę po rzucie rożnym. Spójnia wygrała z rezerwami Rekordu 2:0 i kontynuuje dobrą passę meczów bez porażki.