SportoweBeskidy.pl: Zrobiło się głośno po twoim wystąpieniu na ostatniej sesji Rady Miasta (TUTAJ). Z perspektywy czasu - jak je oceniasz? Nie uważasz, że było za mocne? 

Maksymilian Pryga: Oczywiście, że nie było za mocne. Z perspektywy czasu uważam, że w niektórych fragmentach było nawet zbyt lekkie. Z całą pewnością było jednak merytoryczne, oparte na konkretnych danych, przykładach i statystykach. Nie jestem radnym, który musi się ze wszystkim zgadzać. Mam swoje przekonanie co do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Uważam, że ten klub dostaje z budżetu miasta więcej, niż na to zasługuje. W pełni popieram zasadność wspierania sportu zawodowego i powszechnego w naszym mieście. Doceniam profesjonalizm Wydziału Edukacji i Sportu, ale nie jestem zwolennikiem, aby największym beneficjentem tych środków było Podbeskidzie. Osobiście wolałbym, aby te środki przekazywać np. na szkolenie dzieci i młodzieży, na wsparcie innych podmiotów, czy na rozbudowę infrastruktury sportowej.  Tak to widzę.

 

SportoweBeskidy.pl: Janusz Okrzesik zarzucił ci, że było ono umotywowane Twoimi “kontaktami towarzyskimi” z BKS-em… 

M.P.: Bzdura. W swoim wystąpieniu w ogóle nie odnosiłem się do BKS Stal, który obecnie występuje w lidze okręgowej. Doskonale wiem, że system wsparcia klubów sportowych oparty na konkretnych przepisach prawa obowiązuje tylko i wyłącznie te podmioty, które występują na szczeblu centralnym. To wynika z konkretnych przepisów, które jako radny mam obowiązek znać. Odwoływanie się do moich towarzyskich kontaktów z BKS-em było nie na miejscu. Nie jest tajemnicą, że to właśnie w zarządzie Podbeskidzia znajdują się osoby związane "towarzysko" i strukturalnie z Niezależnymi BB.

 

SportoweBeskidy.pl: Zarzucałeś Podbeskidziu słabą frekwencję na meczach I ligi. A może po prostu w Bielsku-Białej skończyła się moda na chodzenie na stadion?

M.P.: Niestety, statystyki i dane są dla Podbeskidzia bezlitosne. Jeżeli mamy nowoczesny i piękny stadion na 15 tysięcy kibiców, a zapełniamy go w 20, czy 30 procentach, to chyba coś jest nie tak. Jeżeli szczytem marzeń dla tak mocno dotowanego klubu jest frekwencja w granicach 2500 kibiców to znaczy, że marketingowo ten produkt po prostu się nie sprzedaje i nie budzi oczekiwanego zainteresowania. Historie Sokoła Pniewy, Groclinu Dyskobolii czy Amiki Wronki pokazały, że pieniądze w piłce nożnej to nie wszystko. Liczy się też tradycja, przywiązanie do barw, historia, a przede wszystkim społeczność, która tworzy i buduje daną markę. Bielszczanie są głodni futbolu na najwyższym poziomie. Pokazały to np. świetnie zorganizowane Mistrzostwa Świata U-20, które były rozgrywane m.in. na Stadionie Miejskim. Wówczas dało się odczuć atmosferę piłkarskiego święta

 

SportoweBeskidy.pl: Niemniej, miasto przeznacza grube miliony na TS Podbeskidzie Bielsko-Biała. A mimo to klub ma spore długi i brak jest satysfakcjonujących wyników sportowych. Kto za to odpowie? Kiedy był awans do ekstraklasy każdy wypinał pierś dla “orderów”, a porażka - jak zwykle - jest sierotą… 

M.P.: W mojej subiektywnej opinii ani awans do ekstraklasy, ani dalsza gra w I, czy nawet II lidze nie zmieni sytuacji Podbeskidzia. Niestety, na dziś miasto posiada większościowy pakiet akcji, co jest efektem decyzji podejmowanych jeszcze za poprzednich włodarzy, w dalekiej przeszłości. Fakt jest taki, że chętnych na kupno tego klubu, jak na razie nie widać, co też daje dużo do myślenia. Na poziomie I ligi jest obecnie 6 klubów prywatnych. Myślę, że gdyby ta liczba powiększyła się do 7 to wielu ludzi w Bielsku-Białej odetchnęłoby z ulgą. Sytuacja finansowa klubu oraz ogólna atmosfera sprawia, że pojawiają się znaki zapytania co do dalszego dotowania tego podmiotu na tak wysokim poziomie. Na sesji mówiłem o przykładach z Rzeszowa. To miasto ma dwa kluby w pierwszej lidze - Resovię i Stal. Oba nie mogą razem liczyć na takie wsparcie finansowe, czy infrastrukturalne, jakie ma Podbeskidzie. Tak pół żartem, pół serio, to może w kolejnym referendum trzeba będzie zadać bielszczanom pytanie o finansowanie Podbeskidzia?

 

SportoweBeskidy.pl: A może wręcz przeciwnie - trzeba jeszcze więcej kasy przeznaczyć dla Podbeskidzia. W końcu - parafrazując prezesa Kłysa na sesji Rady Miasta - skoro Messi i Ronaldo dużo zarabiają, to i więcej pieniędzy trzeba przeznaczyć dla Górali? 

M.P.Jeżeli ktoś na sesji Rady Miejskiej porównuje dotowanie Podbeskidzia z pensjami Ronaldo czy Messiego to na pewno sobie nie pomaga. Równanie do najlepszych jest szlachetne i piękne, ale w tym przypadku było oderwane od rzeczywistości. Z całym szacunkiem, ale Łada nigdy nie będzie Mercedesem. Rozumiem, że wzrost kosztów i cen determinuje fakt, że kluby z naszego miasta chcą więcej. To naturalne i normalne. Ale za tym zawsze powinny stać konkretne argumenty. Bardzo trafnie i precyzyjnie mówił o tym na ostatniej sesji Rady Miejskiej prezes Rekordu Bielsko-Biała Janusz Szymura. Warto odnieść się do jego słów oraz całej koncepcji budowania zespołu. Najpierw szkolenie dzieci i młodzieży, zrównoważony rozwój i organizacja, a na końcu kasa od miasta.

 

SportoweBeskidy.pl: To jakie plany ma zatem Miasto Bielsko-Biała wobec Podbeskidzia? W kuluarach sporo się mówi, iż udziały chce sprzedać Edward Łukosz. 

M.P.O plany należy pytać władze miasta. Nie chcę wchodzić w ich kompetencje, tym bardziej, że mają trudny orzech do zgryzienia. Zresztą wiceprezydent Piotr Kucia odpowiedzialny m.in. za sport zawodowy w mieście doskonale widzi i dostrzega skalę problemu. Zwłaszcza, jeżeli mówimy o kwestiach finansowych. Jako dobry i doświadczony menadżer musi brać pod uwagę różne argumenty, w tym nawet te, o których głośno mówi pewien "radny na maksa" (śmiech). A tak serio, to nie chciałbym być na miejscu prezydenta, który musi podejmować trudne i odpowiedzialne decyzje. Może to zabrzmi trochę patetycznie, ale gdybym był na miejscu pana prezydenta, to w kontekście Podbeskidzia miałbym zdecydowanie mniej wątpliwości przy podejmowaniu pewnych decyzji (śmiech). 

 

SportoweBeskidy.pl: Na sesji Rady Miasta występowali również prezes BKS S.A. Aleksandra Jagieło oraz Janusz Szymura - prezes BTS Rekord. Jak oceniasz ich wystąpienia? 

M.P.Jeżeli chodzi o wystąpienie Oli Jagieło, to tak, jak powiedziałem na sesji Rady Miejskiej - nie spodziewałem się, że będzie miała równie wysokie zdolności menadżerskie, co siatkarskie. Dobrała fajną grupę ludzi, stworzyła zespół, postawiła na młodzież, a w czasach kryzysu znalazła tytularnego sponsora. Rozmawiałem z nią wielokrotnie i wiem z jakim zaangażowaniem i pasją podchodzi do swojej pracy. Obecny wynik siatkarek BKS jest tego doskonałym odzwierciedleniem. Co do prezesa Janusza Szymury, to nasuwa mi się tylko jedno określenie - profesor. Jednych można podziwiać za znakomitą grę, a drugich za mądre, profesjonalne i przemyślane zarządzanie. W tym przypadku prezes Szymura w mojej subiektywnej opinii może uchodzić za wzór do naśladowania. To taki Beckenbauer zarządzania zasobami ludzkimi w sporcie. Osobiście nie mam również żadnych negatywnych emocji związanych z osobą prezesa Kłysa. Ale podmiot, który obecnie reprezentuje jest od wielu lat mocno przeszacowany. I nie chodzi tu tylko o jego kadencję, ale o ogół lat i wydarzeń.

 

SportoweBeskidy.pl: Nie uważasz, że problem wokół którego toczymy dyskusję, a mianowicie finansowania klubów z miejskiej kasy, jest problemem ogólnopolskim? Popatrzmy choćby na przykład Wrocławia i miejscowego Śląska. Stworzyła się niesamowita machina, w której Bielsko-Biała bierze udział. 

M.P.: Jasne, że tak. Myślę, że każdy wolałby, aby sport zawodowy znajdował się tak, jak np. w Bundeslidze wyłącznie w prywatnych rękach. Samorządy miałyby wówczas zdecydowanie łatwiej. Ale niestety w Polsce bez wsparcia samorządu lokalnego nie będzie sportu zawodowego. Brutalne, ale na ten moment prawdziwe. Jest tylko kilka klubów, które są w rękach prywatnych, kilka finansują spółki skarbu państwa, a reszta to samorządy. Szybko tego nie zmienimy. Ważne jest tylko wydatkowanie i rozdzielanie tych pieniędzy z głową, adekwatnie do poziomu sportowego, potencjału ludzkiego i marketingowego oraz przede wszystkim do możliwości. Może kiedyś dożyjemy takich czasów, że miasto będzie wspierać tylko i wyłącznie sport powszechny dzieci i młodzieży wraz z całą infrastrukturą. Wszyscy tego chcemy. Także w Bielsku-Białej. Ale na ten moment mówimy o problemie ogólnopolskim, który nie jest łatwy do rozwiązania. Przykład wielkiego i zasłużonego klubu z całą masą wiernych kibiców, jakim jest Śląsk Wrocław mówi wszystko.

 

SportoweBeskidy.pl: Jak z perspektywy Ratusza oceniasz kondycję bielskiego sportu? 

M.P.: Z perspektywy ratusza widać więcej. Dlatego w mojej ocenie kondycja bielskiego sportu jest bardzo dobra. Zacznę od tego, co jest mi najbliższe, a więc od sportu powszechnego dzieci i młodzieży. Ilość eventów, turniejów i wydarzeń sportowych, jakie organizuje BBOSIR czy Wydział Edukacji i Sportu, robi wrażenie. Nastawiamy się na promocję sportu wśród najmłodszych bielszczan i to nam znakomicie wychodzi. Dodatkowo siatkarki BKS walczą w tym roku o brązowy medal Mistrzostw Polski, a Rekord tradycyjnie bije się o "majstra" w futsalu. Jest wiele pozytywów. Ale mnie najbardziej cieszy kiedy widzę, jak na moich kochanych Złotych Łanach jest pełne boisko dzieciaków, którzy uganiają się za piłką. Kiedy na nich patrzę to widzę siebie. Różnica jest taka, że ja goniłem po betonowym placu pełnym kamieni, a oni mają dziś piękne, nowe boisko. Zresztą kompleksowa modernizacja tego boiska to mój największy samorządowy sukces.

 

SportoweBeskidy.pl: A co z piłkarskim BKS-em?  Przy okazji obchodów 100-lecia mówiło się m.in. o gruntach do stworzenia bazy sportowej dla Stowarzyszenia bialskiej Stali. Czy klub ten może liczyć na pomoc od miasta? 

M.P.: Piłkarski BKS to klub z olbrzymimi tradycjami, który krok po kroku zaczyna się odbudowywać. Jako radny staram się im pomagać i wspierać wszystkie dobre działania prorozwojowe. Robię to oczywiście społecznie, bezinteresownie i nie pod wpływem kontaktów towarzyskich, jak powiedział na ostatniej sesji Rady Miejskiej były prezes Podbeskidzia, radny Janusz Okrzesik. Pomagam bialskiej Stali, bo to 100-letni klub z Bielska-Białej, który tak samo zasługuje na wsparcie, jak kiedyś Podbeskidzie, czy inne zespoły z naszego miasta. Ubolewam nad tym, że jak idą olbrzymie środki na TSP, to mało kto widzi problem. A jak radny Pryga zaczyna się upominać o piłkarski BKS to ujawniają się anonimowi w sieci krytycy, którzy potem śpiewają na moją cześć różne, niecenzuralne piosenki (śmiech).

 

A tak poważnie to jubileusz 100-lecia pokazał, że warto wspierać i pomagać. Dostrzega to również prezydent Jarosław Klimaszewski, który jest otwarty na wszelką merytoryczną współpracę, co pokazały m.in. wrześniowe obchody. BKS ma swoje plany i miasto ma swoje plany. BKS chce rozwijać się sportowo oraz szkolić dzieci i młodzież, a miasto chce im w tym pomóc. Bo w końcu m.in. w tym klubie będą się rozwijali i ćwiczyli młodzi mieszkańcy naszego miasta. Dlatego ufam, że różne ambitne plany zostaną wkrótce zrealizowane. Będzie to z całą pewnością sportowy sukces dla całego miasta za co już teraz dziękuję panu prezydentowi.

 

SportoweBeskidy.pl: Na koniec coś przyjemniejszego, drużyna Urzędu Miasta, której jesteś kapitanem coraz lepiej sobie radzi w Beskidzkiej Lidze Biznesu. 

M.P.: Przede wszystkim Beskidzka Liga Biznesu to wspaniała inicjatywa oraz rewelacyjna zabawa i integracja dla wielu mieszkańców naszego miasta. Jestem pod wrażeniem tego jak się rozwija i ile przynosi radości. Dla mnie osobiście to taka odskocznia od codziennych spraw i obowiązków. Budzisz się w środę, wiesz, że musisz iść do pracy, że czekają na ciebie mieszkańcy i kolejne wyzwania samorządowe, ale z tyłu głowy myślisz... kurcze przecież dzisiaj jest dzień meczowy. Przychodzi wieczór i czujesz się jak ligowiec mimo, że po boisku biegasz z nadwagą. Taka jest właśnie Beskidzka Liga Biznesu. Pozwala spełniać niespełnione marzenia. Pozwala znów poczuć się jak dzieciak, który w latach 90. grał o tytuł króla strzelców na Złotych Łanach (śmiech). Dlatego cieszę się, że wraz ze swoją drużyną beż względu na wyniki mogę być częścią tego wspaniałego projektu.