Szkoleniowiec Kuźni Ustroń Daniel Kubaczka awizował owe spotkanie jako ciekawe i wyrównane, wskazując gości jako nieznacznych faworytów konfrontacji. Wygrana z LKS Czaniec, remis w Drogomyślu czy imponujące zwycięstwo w derbach z Drzewiarzem Jasienica pozwalało myśleć, że Spójnia przywiezie do Landeka chociażby punkt.

 

Poczynania przyjezdnych w meczu z MKS-em Lędziny nijak miały się do osiągnięć z poprzednich kolejek. Gospodarze zaproponowali przyjezdnym prosty futbol, oparty na inicjowaniu akcji zaczepnych poprzez wybijanie piłki z własnego pola karnego. Jak się miało okazać w 19. minucie w tym „szaleństwie” znalazła się metoda. Po zagraniu z bocznego sektora w pole karne defensorzy Spójni "zgubili" krycie, z czego skorzystał Jakub Kaziszyn, dając swojej drużynie prowadzenie.

 

Za opis poczynań przyjezdnych w pozostałej części meczu niech posłuży komentarz Dariusza Kłusa, szkoleniowca Spójni: – Zagraliśmy najsłabszy mecz, od kiedy jestem w Landeku. W naszej grze było sporo niedokładności i nonszalancji. Nie poznawałem swoich zawodników. Liga jeszcze się nie skończyła i każdy próbuje walczyć o ligowy byt na wszelkie możliwe sposoby. Nie mieliśmy prawa przegrać tego meczu, ale po ostatnich dobrych występach musieliśmy sobie zrobić kłopot. Mieliśmy za mało atutów, w naszej grze było za mało konkretów i nie daliśmy przeciwnikowi się pomylić.