SportoweBeskidy.pl.: Większość sympatyków futbolu w naszym regionie spodziewała się, że po zakończeniu kariery jako ikona Podbeskidzia zostaniesz w tym klubie… 
Marek Sokołowski: Ja również się tego spodziewałem (śmiech). Niestety nie wyszło - szkoda. 

SportoweBeskidy.pl.: 19 sierpnia prowadziłeś rozmowy z Podbeskidziem w sprawie “zagospodarowania” Twej osoby. Co się stało, że zakończyły się one fiaskiem? 
M.S.: Były mi przedstawiane różne formy współpracy. Miałem być asystentem trenera, działaczem aczkolwiek to pytanie powinieneś zadać prezesowi albo zarządowi klubu. Bardzo mi na tym zależało, aby po zakończeniu kariery zostać w Podbeskidziu. Jest to klub, w którym rozpocząłem poważną karierę piłkarską, spędziłem w nim kawał czasu i naprawdę włożyłem wiele serca w grę dla tych barw. Oczywiście nie obrażam się teraz na Podbeskidzie i kibiców. Absolutnie nie... 

SportoweBeskidy.pl: W jakiej atmosferze przebiegały te rozmowy?
M.S.:
Atmosfera była fajna, ale też nic na siłę, więc głównie z tego powodu nic nie wyszło. Miałem również propozycję objęcia rezerw Podbeskidzia, jednak uważam, że nie jestem jeszcze gotów prowadzić samodzielnie seniorską ekipę na IV-ligowym szczeblu. Póki co prowadzę szkółkę piłkarską i raczej stawiam na pracę z młodzieżą. Na pewno chciałbym tu jeszcze pracować. Podbeskidzie zawsze będzie w moim sercu, a ja wiem, że mogę mu pomóc na każdej płaszczyźnie. 

SportoweBeskidy.pl: W trakcie tych rozmów miałeś już gdzieś z tyłu głowy wizję pracy w MRKS-ie?
M.S.:
Nie miałem wtedy żadnych konkretów, jedynie jakieś luźne rozmowy. Moim priorytetem było Podbeskidzie. 

SportoweBeskidy.pl: Czemu akurat “skusiłeś” się na ofertę z Czechowic? Zapewne też miałeś kilka innych propozycji. 
M.S.: Owszem miałem, aczkolwiek postać sponsora MRKS-u z którym się znam wiele lat przekonała mnie, aby wybrać właśnie Czechowice. Stwierdził, że taki człowiek jak ja przyda się w klubie, gdyż jakoś tam moja skromna osoba jest rozpoznawalna. Ponadto także dochodzi czynnik biznesowy, który również nas łączy. Na pewno, więc jestem w stanie pomóc tej drużynie.

SportoweBeskidy.pl: Jako koordynator ds. sportu i rozwoju klubu czym się dokładnie będziesz zajmować? 
M.S.:
Mamy czteroletni plan, a więc dla mnie jest to też jakieś wyzwanie, bo właśnie za cztery lata klub będzie obchodzić stulecie istnienia. Mamy swój cel sportowy oraz organizacyjny. Nie ukrywajmy - nie jest to klub z najwyższej półki, więc jest tu dużo do zrobienia, aby wszystko wyglądało bardziej profesjonalnie, bo w tej materii jest wiele niedociągnięć. Niemniej jednak w tym mieście jest duży potencjał, a ja chciałbym po prostu, aby zawodnicy mieli dużo lepiej niż teraz mają. 

SportoweBeskidy.pl: Plan na ten rok to awans MRKS-u do IV Ligi?
M.S.: Nie ma ciśnienia na to. Tak jak wspomniałem plan jest czteroletni, a nie na jeden rok, ale oczywiście fajnie byłoby to zrealizować już w pierwszym sezonie tego projektu. 

SportoweBeskidy.pl: A kiedy “Sokoła” zobaczymy błyszczącego na boiskach AP-Sport Bielskiej Ligi Okręgowej?
M.S.: Póki co mam lekki uraz (śmiech). Nie mogę na razie trenować, ale już zostałem zgłoszony do rozgrywek. Też ta propozycja wyszła z mojej inicjatywy. Najlepiej jest poznać drużynę właśnie od szatni, a nie za biurkiem czy z perspektywy trybun. Takie było moje spostrzeżenie. 



SportoweBeskidy.pl: Wspomniałeś wcześniej o klubie dla którego włożyłeś wiele serca. Co sobie myślisz, kiedy jest on na prawie samym dole tabeli Nice I Ligi? 
M.S.: Na pewno wtedy te serce krwawi, ale jest to początek sezonu. W zeszłym roku start mieliśmy dobry, ale jak wiadomo nie przełożyło się to na awans. Coś jednak zaczęło iść do przodu co pokazały mecze z Ruchem Chorzów i GKS-em Tychy. Trzeba dać trochę czasu nowemu trenerowi, aby dobrze poukładał zespół. Myślę, że taką lepszą ocenę można wystawić gdzieś tak po 10 kolejkach. 

SportoweBeskidy.pl: Nie frustrowała Cię ta cała sytuacja sprzed kilku tygodni, która wyniknęła z Janem Kocianem? 
M.S.:
Tak, pewnie jak każdego kibica "Górali". Z pewnością ta sytuacja bardzo źle się odbiła na wizerunku Podbeskidzia. Nie znam całej sytuacji dobrze. Każdy może się źle poczuć, ale jeśli Kocian składa L4, a później kontaktuje się z klubem za pośrednictwem adwokata to nie jest to normalna sytuacja. Klub też w tej sytuacji miał związane ręce. Nic tak jednak nie buduje wizerunku klubu jak dobre wyniki. 

SportoweBeskidy.pl: Kibice często mówią, że tęsknią za tym Podbeskidziem za najlepszych czasów z Bartkiem Koniecznym, "Kołkiem" i "Sokołem" w składzie. Gdybyś stanął z boku, właśnie jako kibic myślałbyś podobnie? 
M.S.: Powiem tak... Brakuje tych ludzi związanych z Podbeskidziem, którzy oddawali serce za to miasto i za te barwy. Tak naprawdę pozostał tylko Damian Chmiel, który jest kontuzjowany. Przyjezdni zawodnicy zakontraktowani na rok czy dwa nie dadzą drużynie tego "góralskiego" charakteru i kibice to widzą. Oni nie włożą serca w najgorszych momentach, aby walczyć za swój dom. Za czasów gry wcześniej wspomnianego Darka Kołodzieja, Bartka Koniecznego czy też mnie nawet jak były te gorsze chwilę, bo zawsze są kibice widzieli ten charakter i że chcemy walczyć o nasze ukochane Bielsko, dlatego też sympatycy z taką nostalgią wspominają zawodników właśnie stąd. Młodzież powinna się uczyć takiego lokalnego patriotyzmu.

SportoweBeskidy.pl.: Tylko czy jest to możliwe w czasach, kiedy każdy uzdolniony młody zawodnik ma za sobą menagera, który tylko chce go jak najszybciej wysłać gdzieś dalej od swojego miasta?
M.S.: Nad charakterem trzeba ciężko pracować. Cieszę się, że w Podbeskidziu jest wiele młodych zawodników właśnie z tego miasta, jednak nie można od nich oczekiwać jeszcze, że będą ciągnąć ten zespół, lecz ciągle trzeba ich uczyć tych dobrych nawyków. Na pewno wśród młodych "Górali" jest duży potencjał. Osobiście jestem zdania, że im więcej młodzieży tym lepiej, szczególnie, że są właśnie z Bielska. Z pewnością mają oni predyspozycje, aby w przyszłości również walczyć za to miasto. 

SportoweBeskidy.pl: Tak więc o co według Ciebie będzie walczyć w tym sezonie Podbeskidzie? 
M.S.: Ja nie jestem obiektywny, bo zawsze bym chciał, aby Podbeskidzie było na pierwszym miejscu (śmiech). Jeżeli jednak na koniec tej rundy "Górale" będą wysoko to na pewno nie będzie stracony sezon, co pokazał w zeszłym roku Górnik Zabrze, ale wiadomo, że chciałbym, aby klub powrócił do Ekstraklasy.