SportoweBeskidy.pl: Na 3. kolejki przed zakończeniem rozgrywek żywieckiej B-klasy wiadomo już, że w kolejnym sezonie Grapa Trzebinia zagra szczebel wyżej. Jak smakuje historyczny dla klubu awans?
 

Mariusz Hujdus: Kiedy takie wyliczenia się pojawiły, w drużynie... nie było euforii. Będziemy się cieszyć, gdy awansujemy z 1. miejsca i tylko taki cel nas interesuje - odpowiedzieli mi zawodnicy. Bardzo to szanuję. Warto podkreślić, że mamy jeszcze do rozegrania zaległy mecz z LKS Korbielów, a więc będziemy szukać każdej okazji, ku temu, by awans wywalczyć z 1. miejsca. Jest to bardzo prawdopodobny scenariusz, chociaż doceniamy przeciwników, w szczególności żywieckiego Górala, który od początku rundy wiosennej imponuje formą i myślę, że ostatni mecz na stadionie przy ulicy Tetmajera powinien być prawdziwą ucztą dla kibiców.

 

SportoweBeskidy.pl: Przerwę zimową spędziliście na fotelu lidera, a przewaga wypracowana nad konkurentami była solidna. Były jakieś obawy, że promocja do wyższej klasy rozgrywkowej może się wam wymknąć z rąk?
 

M.H.: My od początku do kwestii awansu podchodziliśmy z dużym spokojem i opanowaniem. Poprzedni sezon był poligonem doświadczalnym. Pozwalaliśmy sobie na więcej, dopuszczaliśmy wiele błędów, które od nowego sezonu miały zostać wyeliminowane. To była strategia trenera Pawła Hankusa. I uważam, że była bardzo dobra, a teraz przynosi efekty. Jestem zwolennikiem długofalowego patrzenia na klub sportowy. Nie jestem ani kibicem ani działaczem sukcesu. Przez wiele lat różnie się układało, raz byliśmy wyżej, raz niżej, ale nigdy nie było nerwowych ruchów, czy szukania winnych. Przyjmujemy zasadę, że trener odpowiada za szkolenie, zawodnicy za grę, a zarząd za to, by to wszystko było poukładane. 

 

SportoweBeskidy.pl: Jak dotąd w sezonie ligowym kroczycie od zwycięstwa do zwycięstwa, zanotowaliście jedynie 2. remisy z LKS-em Sopotnia. Będziecie chcieli kontynuować tą chlubną serię i zakończyć sezon bez porażki, czy może wychodzicie w klubie z założenia, że cel został osiągnięty i można spuścić z tonu?
 

M.H.: Jak powiedziałem wyżej, zawodnikom zależy na pierwszym miejscu, nie ma mowy o rozluźnieniu, jest w zawodnikach duża ilość chęci na dobrą grę. Do każdego przeciwnika podchodzimy z należytym szacunkiem, ale też z nadzieją na zwycięstwo.

 

SportoweBeskidy.pl: Gdybyś miał wskazać kilka aspektów, które były przełomowe w tym wyjątkowym dla was sezonie, to byłyby to?
 

M.H.: Tak naprawdę wskażę jeden - kolektyw. To jest drużyna, która dobrze czuje się ze sobą i która tak zwyczajnie po ludzku się lubi. Oczywiście w trakcie meczu zdarzy się, że w emocjach jeden czy drugi zawodnik będzie miał pretensje do kolegi o źle zagraną piłkę. Ale po meczu siadamy, rozmawiamy i patrzymy w jednym kierunku - do przodu. To podstawa działania.

 

SportoweBeskidy.pl: Czym jest awans do A-klasy dla miejscowości, jaką jest Trzebinia? To doniosłe wydarzenie czy może społeczność potraktuje to raczej jako ciekawostkę?
 

M.H.: Miałem przyjemność być prezesem już w zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze grała C klasa, i kiedy po barażach z Sopotnią udało nam się z drugiego miejsca awansować do klasy B. Wówczas było to spore wydarzenie. Włącznie z tym, że na boisku pojawiła się po meczu miejscowa orkiestra dęta. Było to wielkie świętowanie. W tym wyjątkowym sezonie też pomyślimy, by w jakiś sposób szczególny uczcić to wydarzenie.

 

SportoweBeskidy.pl: Nie ulega wątpliwości, że zarówno włodarzom, jak i kibicom piłki nożnej na Żywiecczyźnie zależy, żeby beniaminkowie poszczególnych lig, prezentowali określony poziom sportowy i organizacyjny. Co żywieckiej A-klasie może zaproponować pod tymi względami Grapa Trzebinia?
 

M.H.: Myślę, że drużyny, które do nas przyjeżdżają widzą już jakość murawy na boisku. To zasługa chłopaków, którzy od końcówki zimy, poprzez wczesną wiosnę, po dziś dzień dbają o to, by ta murawa była na najwyższym poziomie. Przeszkodą są póki co asfaltowe bieżnie wokół boiska, ale robimy wszystko, by przynajmniej po lewej i prawej stronie pojawiła się nawierzchnia tartanowa, co pozwoli na to, by osoby, które dotychczas uprawiają inne sporty niż piłka nożna, np. bieganie, mogły dalej korzystać z tego obiektu, który zwłaszcza w weekendy w sezonie letnim jest oblegany. Ponadto będziemy chcieli udowodnić, że nie jesteśmy drużyną, która awansowała na jeden sezon, ale powalczyć o to, by dobrze się w A-klasie pokazać.

 

SportoweBeskidy.pl: Czy jako zarząd poczyniliście już jakieś ruchy pod kątem przyszłego sezonu? Gra w A-klasie będzie nagrodą dla zawodników, którzy wywalczyli awans? A może planujecie rewolucję kadrową?
 

M.H.: Myślę, że przykłady beniaminków, którzy awansowali z B-klasy do A-klasy w ostatnich sezonach świadczą o tym, że jeśli wyróżniasz się na tle B-klasy, to w A-klasie nie powinno być źle. Chcemy oczywiście poczynić kilka wzmocnień, ale z zachowaniem większości obecnego składu. To ten skład awansował i to jemu należy się gra. Znam przypadki, że "kupowano" nowych zawodników na potęgę, ale mieli jedną zasadniczą wadę - w ogóle nie identyfikowali się z nowym klubem. Ja wolę kiedy zawodnik czuje się z klubem emocjonalnie związany. Zresztą wszyscy nasi zawodnicy grają w klubie za darmo. I dopóki to jest piłka amatorska, czyli taka na szczeblu B- czy A-klasy, to na pewno się nie zmieni. To ma być pasja, samorealizacja i chęć wspólnej zabawy. 

 

SportoweBeskidy.pl: Kto najbardziej przyczynił się do historycznego awansu do A-klasy?
 

M.H.: To jest sukces nas wszystkich. Nie wszystko nam się udaje. Często słyszę pretensje do sędziów, że źle sędziowali, że podjęli niewłaściwą decyzję, itd. Tylko, że na tym poziomie nie ma ani idealnego zawodnika, ani idealnego trenera, ani idealnego działacza, ani też sędziego. Wszyscy popełniamy błędy i należy się cieszyć, że mimo tego udaje się robić coś fajnego. Mam świetny zespół - bardzo dobrego trenera, świetnych zawodników, sprawny zarząd. Jesteśmy jedną drużyną, na boisku i poza nim.