Zarówno Podbeskidzie, tak i Górnik Zabrze przed sezonem głośno mówiły o chęci powrotu do najwyższego szczebla rozgrywek. W rundzie jesiennej oba zespoły jednak zawodzą, bielszczanie zwłaszcza przed własną publicznością, dla których jest ona raczej zmorą aniżeli atutem. To wszystko zapowiadało ciężkie spotkanie dla gospodarzy.

Już w 7. minucie podopieczni Marcina Brosza w Bielsku mogli objąć prowadzenie, lecz Igor Angulo zamiast uderzać zdecydował się podawać do gorzej ustawionego kolegi. Dziesięć minut później goście wtórnie byli bliscy szczęścia. Tym razem bielszczan od utraty bramki uchronił Rafał Leszczyński, który znakomicie obronił uderzenie Łukasza Wolsztyńskiego. W 19. minucie w końcu przebudziło się Podbeskidzie. Łukasz Sierpina będąc w sytuacji sam na sam z Grzegorzem Kasprzikiem zdecydował się na strzał pomiędzy nogami rywala, ale Kasprzik wyczuł intencje strzelca. W 30. minucie golkiper Górnika ponownie błysnął kunsztem, tym razem popisując się piękną paradą po strzale Michała Janoty z 17. metra. "Górale" swego dopięli w 42. minucie, gdy Tomasz Podgórski z rzutu wolnego uderzył nie do obrony. Radość miejscowych kibiców nie trwała jednak długo, wszak raptem dwie minuty. Po dośrodkowaniu Rafała Kurzawy piłkę głową do siatki skierował David Ledecky i do szatni w lepszych nastrojach schodzili zabrzanie. 

Drugą połowę lepiej rozpoczęli piłkarze Górnika, którzy po niespełna kwadransie, po bardzo mocnym uderzeniu z rzutu karnego Dawida Plizgi, prowadzili 2:1. "Jedenastkę" sprokurował Leszczyński, który dwie minuty później ponownie stanął twarzą w twarz z Plizgą, lecz tym razem pojedynek wygrał bielszczanin. A że niewykorzystane mszczą się... W 62. minucie Damian Chmiel z pomocą Sierpiny i... Kasprzika doprowadził do wyrównania. "Górale" nogi z gazu ściągać nie zamierzali, co opłaciło się. Na dziesięć minut przed końcem starcia Szymon Lewicki głową zapewnił gospodarzom prowadzenie. To jednak nie wystarczyło, by mecz wygrać, bo w doliczonym czasie gry zabrzanom remis zapewnił Szymon Matuszek