
"Mecz pod dyktando Radziechów"
Wczorajsze pucharowe starcie okazało się okrutne dla Soły Żywiec, którą z "kwitkiem" odprawił GKS Radziechowy-Wieprz. IV ligowiec na wzór Jamesa Bonda pokusił się o wynik 0:7.

GKS Radziechowy-Wieprz na "papierze" wydawał się być absolutnym faworytem meczu z Sołą Żywiec. Odzwierciedlenie swe znalazło to również na murawie. Wysoka porażka swojego zespołu nie dziwi Andrzeja Czula - Był to nasz pierwszy mecz na pełnowymiarowym boisku i było to aż nadto widoczne. Radziechowy są na innym etapie przygotowań, chłopcy są wybiegani, świetnie utrzymują się przy piłce i rozgrywają akcje. My póki co wdrażamy się w okres przygotowawczy. Mecz oczywiście przebiegał pod dyktando GKS-u. My, na ile potrafiliśmy, na tyle zagraliśmy. Nie mam zamiaru tłumaczyć się poważnymi brakami kadrowymi, bo byliśmy po prostu słabsi. Ten mecz to dobry materiał do analizy - tłumaczy nam szkoleniowiec Soły, który tego dnia nie mógł skorzystać ze swoich kluczowych zawodników - Łukasza Dziedziny, Sławomira Hankusa i Damiana Dobranowskiego.
W żywieckim zespole na próżno można było również szukać nowych "nazwisk". - Nikogo na chwilę obecną nie pozyskaliśmy. Jestem w stałym kontakcie z dwoma zawodnikami, ale jeszcze nie zadeklarowali się w stu procentach, czy chcą grać w naszym zespole - tłumaczy Czul.