Nikt jednak nie przypuszczał, że kibicom w Wiśle dane będzie tylko przez 45. minut oglądać widowisko, które miało przebieg jednostronny. Już w 5. minucie drużynę z Żabnicy występującą w składzie 10-osobowym „napoczął” Szymon Płoszaj, który z bliska wpakował piłkę do siatki po wrzutce Kamila Kotrysa. Zanim wiślanie fetowali kolejne gole, o wyrównanie zadbać mogli Adrian Szwarc i Grzegorz Kalamus. W porę jednak przy zagrożeniach interweniowali defensorzy gospodarzy, raz wsparli się na bramkarskim kunszcie Andrzeja Nowakowskiego. Ostatnie nieco ponad 20. minut premierowej części było popisem faworyta. O hat-tricka swój strzelecki łup wzbogacił Płoszaj, przybliżając się do zdobycia korony najlepszego snajpera ligi, podwójnie z trafień cieszył się Kotrys, po dwakroć mierząc spoza „16”. Na liście bramkowej pojawiło się również nazwisko Damiana Stawickiego, któremu asystował zaliczający świetny występ Kotrys.

Jakkolwiek miejscowych zadowolił efektowny triumf, tak brak gry na pełnym dystansie zakończeniu sezonu przysporzył sporego niedosytu. – Szkoda, że ostatni mecz tak się potoczył. Zrobiliśmy to, co do nas należało – mówi szkoleniowiec wiślan Tomasz Wuwer.