Zapewne nie tak powrót do Kielc wyobrażał sobie Leszek Ojrzyński. W mglistej aurze Podbeskidzie zaprezentowało "mglisty" futbol. Pawela_TSP Zaraz po pierwszym gwizdku arbitra na trybunach rozległo się gromkie „Leszek Ojrzyński, Leszek Ojrzyński”. Kibice gospodarzy pamiętali o byłym trenerze Korony, przyjęli go bardzo ciepło. Początek spotkania mógł należeć do Podbeskidzia, a konkretnie do Piotra Malinowskiego. W 2. minucie „Malina” w swoim stylu, niczym pociąg TGV, wbiegł w pole karne, nad finalnym rozwiązaniem akcji myślał zbyt intensywnie, dośrodkował niedokładnie. Chwilę później błąd popełnił Pavol Stano, filigranowy zawodnik „Górali” piłkę przy nodze miał długo, zdecydował się na uderzenie, minimalnie przestrzelił. W międzyczasie, po nieszablonowym wykonaniu rzutu wolnego Richarda Zajaca zaskoczyć chciał Siergiej Pylypczuk. Wraz z upływem czasu gospodarze atakowali coraz częściej, przejęli inicjatywę. Najpierw tor lotu piłki uderzonej przez Pawła Golańskiego zmienił Maciej Korzym, ale był na spalonym i arbiter gola nie uznał. Następnie fenomenalnie na linii bramkowej zachował się Zajac, którego głową próbował pokonać Kamil Sylwestrzak. Bramka dla gospodarzy wisiała w powietrzu, popularny „Rysiek” w końcówce potwierdził jednak swoją dobrą dyspozycję. W odstępie kilkudziesięciu sekund wygrał dwa pojedynki z rywalami. W obu sytuacjach gospodarze mogli pokusić się o otwarcie wyniku. W 24. minucie plac gry opuścić musiał Tomasz Górkiewicz, odnowiła mu się kontuzja. Zastąpił go Adam Deja, który nieco później zmusił Zbigniewa Małkowskiego do wysiłku po niezłym uderzeniu z rzutu wolnego.

Druga odsłona rozpoczęła się od dwóch okazji Korony. Najpierw Zajaca wyręczył Mateusz Kupczak, potem Słowak popisał się kolejną skuteczną interwencją. W 52. minucie obronną ręką z opresji wyszedł nie kto inny jak Zajac, który sparował futbolówkę na rzut rożny. Dośrodkowanie z rogu trafiło wprost na głowę Korzyma. Golkiper Podbeskidzia był w tej sytuacji bezradny. „Górale” po wznowieniu gry... wyrównali. Niesygnalizowane uderzenie z dystansu Fabiana Paweli kompletnie zaskoczyło Małkowskiego. Szalone sekundy na kieleckiej arenie dopełniło samobójcze trafienie Paweli. Napastnik bielskiego zespołu skopiował wyczyn... Korzyma. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową skierował futbolówkę w krótki róg, tuż obok stojącego na słupku Dariusza Łatki. W minucie 66. przyjezdni mogli wyrównać, Błażej Telichowski nieznacznie się w tej sytuacji pomylił. Ostatnie fragmenty drugiej połowy nie dostarczyły zbyt wielu emocji. Podbeskidzie pomysłu na doprowadzenie do remisu nie miało, prezentowało "mglisty", mało wyraźny futbol, Korona pilnowała korzystnego rezultatu. Gospodarze zasłużenie sięgnęli po trzy punkty w meczu, którego "ozdobą" była zalegająca w Kielcach mgła. Powrót na stare śmieci trenerowi Ojrzyńskiemu nie udał się.

Korona Kielce – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (0:0) 1:0 Korzym (53') 1:1 Pawela (54') 2:1 Pawela (56', samobójcza)

Podbeskidzie: Zajac – Górkiewicz (24' Deja), Pietrasiak, Konieczny, Telichowski - Łatka, Kupczak, Sokołowski, Chmiel (60' Wodecki), Pawela - Malinowski (76' Kołodziej) Trener: Ojrzyński