SportoweBeskidy.pl: Nie sposób nie wrócić do bardzo emocjonującej końcówki poprzedniego sezonu – szczęśliwego dla was, bo okraszonego awansem do IV ligi. Mnóstwo było emocji, ale nie tylko tych stricte sportowych, bo pojawiły się komentarze mówiące o tym, że Tempo Puńców to najsłabszy mistrz od lat na poziomie „okręgówki”...

Michał Pszczółka:
Po sezonie wcześniejszym też takie głosy były, a podważało się zdobycie mistrzostwa przez Błyskawicę Drogomyśl. Więc takie komentarze powracają i pewnie jest tak dlatego, że nie każdy potrafi pogodzić się z porażką swojego zespołu. Fakty są jednak takie, że praktycznie w każdej statystyce biliśmy rywali na głowę, również w tej najważniejszej – ogólnie zdobytych punktów. Poza tym naprawdę dobrze graliśmy w piłkę i spotykałem się z taką opinią na różnych boiskach. Zdobyliśmy poza tym puchar na poziomie podokręgu mimo obecności w stawce IV-ligowców. Wyniki nie pozostawiają więc moim zdaniem złudzeń. Uszczypliwymi opiniami nie zaprzątamy sobie myśli. Doskonale wiem, że porażki bolą, ale są w sport wkalkulowane i trzeba też umieć przegrywać. Nam przyszło przed rokiem gratulować klubowi z Drogomyśla i to zrobiliśmy z szacunkiem do przeciwnika.

SportoweBeskidy.pl: Przywołana Błyskawica jako beniaminek nie sprostała IV-ligowemu wyzwaniu. Nie obawiacie się jednak sporego przeskoku poziomu w porównaniu do „okręgówki”?

M.P.:
Uważam, że łatwiej utrzymać się tuż po awansie, niż go wcześniej zdobyć. Nie wiem co nie zagrało w Drogomyślu, bo aż tak dokładnie nie śledziłem rozgrywek IV ligi. My szykujemy się na walkę co tydzień i wiele wymagających meczów. Jesteśmy z tego powodu zadowoleni, bo pozwoli nam to na weryfikację naszych faktycznych możliwości. Udało mi się zaszczepić w zespole podejście dawania z siebie „maksa” w kolejnych meczach, a to o tyle dobry prognostyk, iż w IV lidze „serducho” na boisku trzeba będzie zostawiać. Liczę, że sobie poradzimy, a tymczasem podczas przygotowań dziś rozpoczętych zrobimy wszystko, aby tak właśnie było.

SportoweBeskidy.pl: Gdzie tkwią wasze największe rezerwy?

M.P.:
Generalnie ta runda była dla nas trudna. Jestem krótko trenerem w piłce na poziomie seniorskim, bo mówimy o okresie 2,5 roku. Wcześniej nie spotkałem się z sytuacją, aby co chwilę ktoś wypadał ze składu z powodu urazów. Trzeba było zmieniać ustawienie, dostosowywać się do komplikacji kadrowych, wprowadzać ciągłe korekty. I to chyba nasz największy sukces, że mimo trudnej sytuacji daliśmy radę. Przypomnę, że na wstępie rundy zaryzykowaliśmy z Rafałem Adamkiem, który złapał kontuzję wypadł nam ze składu również Dawid Okraska czy w końcówce sezonu Darek DziadekKuba Legierski. Nie zapominajmy, że tuż przed inauguracją opuścił nas Kuba Węglorz, co mocno ograniczyło jakiekolwiek manewry w defensywie. Po sezonie wolnego trochę chłopcy dostali i wierzę, że runda nadchodząca będzie zupełnie inna pod względem personalnym.

SportoweBeskidy.pl: Z sygnałów, które docierają wynika też, że nie próżnujecie na transferowym polu i dążycie do poszerzenia kadry?

M.P.:
Rzeczywiście pewne kroki już poczyniliśmy, aby umiejętnie połączyć doświadczenie – bo tego czasami nam brakowało – z napływem młodej, świeżej krwi. Rywalizacja ma podnieść poziom całego zespołu. Na dzisiejszym premierowym treningu miałem do dyspozycji 18 piłkarzy, a zabrakło w tym gronie nominalnych bramkarzy oraz Mateusza Szustera, który z uwagi na przeprowadzkę nie zdecydował się na ten moment na podjęcie IV-ligowego wyzwania. Przesądzone jest już, że zagra u nas jesienią Damian Szczęsny, treningi rozpoczął z nami Kamil Adamek. To nie tylko głośne nazwiska, ale mam przekonanie, że zawodnicy dający nam to, czego jako beniaminek IV ligi potrzebujemy. Pracujemy równocześnie nad wzmocnieniem defensywy. Jeśli ktoś chciałby swoich sił w Puńcowie spróbować, to drzwi są otwarte.

SportoweBeskidy.pl: Dotrzymałem słowa – tak mówił lider drużyny Rafał Adamek po wywalczeniu awansu. A czy klub dotrzymuje słowa i daje mu teraz wolną rękę w znalezieniu nowego pracodawcy?

M.P.:
Tak – Rafałowi nie robiliśmy żadnych przeszkód, aby po zrealizowaniu celu awansu od nas odszedł. Miał możliwość wybrania klubu i też kilka propozycji, ale dziś podpisał kartę i będzie dalej grał w Puńcowie. To jego decyzja, która nas cieszy, bo moim zdaniem korzyść odczują obie strony. Liczby w przypadku Rafała są wymowne. A to, że namawia brata do reprezentowania barw Tempa świadczy, iż czuje się tu dobrze.

SportoweBeskidy.pl: To który z meczów o punkty będzie w tej rundzie najważniejszy? Inauguracyjny z rywalem z Lędzin? Derby podokręgu z Kuźnią Ustroń? A może konfrontacja mistrzów „okręgówek” z rezerwami Rekordu?

M.P.:
Na pewno pierwszy mecz będzie miał swój ciężar gatunkowy. A czy można określić go mianem najważniejszego? Raczej nie. Z Beskidem Skoczów też rozgrywaliśmy mecz teoretycznie najważniejszy, doznaliśmy dotkliwej porażki i zdołaliśmy się podnieść. Po przegranej pojawiły się chwile zwątpienia, ale kilka zabiegów w tygodniu po spotkaniu przywróciło równowagę w drużynie. Nie uważam więc, abyśmy nie poradzili sobie nawet w razie jakiegoś potknięcia. Będziemy jednak zespołem bardziej doświadczonym i zamierzamy punktować od samego startu ligi, aby złapać odpowiedni rytm. Wiadomo, że chociażby konfrontacja z Kuźnią będzie miała dodatkowy smaczek, ale na każdym boisku do zgarnięcia będą 3 punkty i nie wolno się gdzieś „wypompować”. Reasumując – wszystkie mecze zakładam jako istotne, bo złożą się na ostateczny efekt. Wierzę, że będzie on nas satysfakcjonował.