Zapewne część kibiców pamięta jeszcze rozgrywki Pucharu Intertoto, w których polskie kluby miały okazję uczestniczyć. Jednym z nich była Odra Wodzisław Śląski, która prawo gry na europejskiej arenie zdobyła dzięki świetnym występom ligowym. W sezonie 1997/1998 wodzisławianie prowadzeni przez Marcina Bochynka udali się m.in. do Wiednia, by rywalizować z renomowanym przeciwnikiem – tamtejszą Austrią. Między słupkami Odry w owej konfrontacji stanął doskonale znany w beskidzkim regionie Dariusz Kłoda...

– To był niesamowity mecz, który będę pamiętał do końca życia. Austria atakowała non stop, oddawała wiele strzałów i gniotła nas niemiłosiernie – wspomina golkiper, który w niedzielę 20 lipca 1997 roku miał przysłowiowy „dzień konia”. – Piłka odbijała się ode mnie na wszystkie strony, niczym od... kłody. Do bramki za nic wpaść nie chciała. Skapitulowałem tylko raz, a my wyprowadziliśmy aż 5 zabójczych kontr – dopowiada Kłoda, okrzyknięty głównym bohaterem meczu obok autora hat-tricka dla gości, także świetnie znanego na Podbeskidziu, Krzysztofa Zagórskiego.



Przywołane pokrótce starcie było jednym z punktów kulminacyjnych kariery golkipera, który pierwsze swe kroki stawiał jako 14-latek w Pogwizdowie. Później przeniósł się do Morcinka Kaczyce, z którym wywalczył awans na szczebel IV-ligowy. – Podczas jednego z meczów byłem obserwowany przez wysłanników Odry, w następstwie zaproszono mnie na testy – wyjawia nasz rozmówca, który istotnie od nowego sezonu trafił do II-ligowej ekipy z Wodzisławia, wówczas zatem na zaplecze ekstraklasy.

Debiut w nowych barwach? – W wieku 21 lat. Wygraliśmy 2:0 z Polonią Bytom. To był sezon, w którym uzyskaliśmy awans, następnie zaś jako beniaminek zakwalifikowaliśmy się do pucharów – opowiada Kłoda, zaliczający po 3 spotkania między słupkami „świątyni” Odry w rozgrywkach Pucharu Intertoto i Pucharu UEFA, konkurując o miejsce w wyjściowej „11” z Pawłem Primelem.

Wśród wspomnień mieszkańca Pogwizdowa żywe są także te z krajowego „podwórka”. – W Wodzisławiu przy 10-tysięcznej widowni graliśmy o awans z Ruchem. Mecz zakończył się wynikiem 0:0, a obie drużyny cel osiągnęły. Świętowaliśmy razem na murawie, a później w... pubie – uśmiecha się Kłoda. – Przez całą karierę spotkałem wspaniałych piłkarzy i dobrych trenerów. Fajnie było bronić przeciwko takim piłkarzom, jak Szamotulski, Kucharski, Sokołowski, Czereszewski, Citko, Magiera, Szczęsny, Probierz, a grać i trenować z Rasiakiem, Sibikiem Wosiem, Wieczorkiem, czy braćmi Staniek – podsumowuje szkoleniowiec m.in. Błyskawicy Kończyce Wielkie i Olzy Pogwizdów.