SportoweBeskidy.pl: Harry Brokking to pierwszy trener, który w obecnym sezonie PlusLigi stracił posadę. Czy z perspektywy prezesa rzeczywiście była to decyzja konieczna do podjęcia?

Mirosław Krysta:
Moim zdaniem sytuacja dojrzała do tego, aby dokonać zmiany. Często tak jest, że po kilku latach coś się wypala w drużynie i nie ma już tej chemii, która dawała wcześniej pożądane rezultaty. Chcąc natomiast jako beniaminek powalczyć o nasz cel utrzymania, musimy być pod wspomnianym względem na tych najwyższych „rejestrach”. Obserwując co się dzieje, analizując też docierające sygnały, widać było, że lepiej nie będzie. Taki jest los trenera, choć i tak mieliśmy szkoleniowca z drugim najdłuższym stażem z aktualnie pracujących w klubach PlusLigi. Nie da się zarazem „odpalić” natychmiast jakiegoś równoległego świata, w którym nagle z dnia na dzień zaczniemy wszystko wygrywać. Aczkolwiek impuls był zespołowi potrzebny.

SportoweBeskidy.pl: A może trener padł ofiarą kiepskich transferów, jakie – co zrozumiałe na miarę budżetu – klub przed sezonem dokonał?

M.K.:
Faktem jest, że transfery zostały „skrojone” na miarę naszego budżetu, ale kadra trenerska miała wpływ na to, jacy siatkarze do nas trafili. Jako prezes akceptowałem poziom finansowy, natomiast dobór ludzi był w gestii szkoleniowca. Nie oszukujmy się – żadnym potentatem w naszej lidze nie jesteśmy. Mamy jednak w składzie takich zawodników, którzy przy ambitnej grze i obecnym w drużynie duchu walki, są w stanie uzbierać tyle punktów, aby w elicie pozostać. W to wierzę i mam nadzieję, że decyzja o zmianie trenera okaże się pomocna, dając takiego pozytywnego „kopa”, bo często taką reakcję w sporcie obserwujemy.

SportoweBeskidy.pl: Czy Sergiej Kapelus jako następca trenera Brokkinga to opcja tymczasowa?

M.K.:
Myślę, że już docelowa. Grał przez lata w BBTS-ie, był kapitanem drużyny. Ma charyzmę i posłuch także jako trener. Jest więc takim naturalnym przywódcą, który może pociągnąć drużynę za sobą. Przyznam, że różne opcje i pomysły były rozważane, ale uznaliśmy po rozmowie z Sergiejem, że jest gotów podjąć wyzwanie. Można powiedzieć, że mimo obaw, które po obu stronach się pojawiły, obraliśmy wspólny kierunek.

SportoweBeskidy.pl: Przyznam, że z zadziwieniem przeczytałem informację o możliwości pozostania dotychczasowego trenera w klubie już w innej roli...

M.K.:
To temat, który jest ciągle przed nami. Rozważamy opcję skauta, może kogoś z głosem doradczym w klubie. Harry Brokking to człowiek, którego wiedzę i fachowość warto wykorzystać. Sam Sergiej pochlebnie w tej kwestii się wypowiedział, a to wiele mówi. Potrzeba jednak czasu, bo i o ile rozstanie nie odbyło się w atmosferze burzliwej, to emocje takiemu momentowi zawsze towarzyszą. Do tego, aby dalej działać musi być wola dwóch stron, więc czas pokaże.
 


 

SportoweBeskidy.pl: Klub dość lakonicznie odniósł się do przedwczesnych przenosin do Włoch rozgrywającego Jana Zimmermanna. Rozumiem jednak, że taką decyzję zawodnika trudno bronić?

M.K.:
Jestem tą sytuacją mocno rozczarowany. Jeżeli zawodnik wprost pokazuje, że jeżeli nie puszczę go do innego klubu, to zniszczę mu karierę, to nie ma sensu na siłę kogoś takiego trzymać. Nawet przy podpisanym kontrakcie z niewolnika żadnego dobrego pracownika nie będzie. Potrzebujemy ludzi, którzy dadzą całe serce i będą walczyć. Oczywiste jest, że nie mamy takich możliwości finansowych, jak Włosi. Druga strona medalu jest taka, że siatkarzowi na poziomie reprezentanta swojego kraju trudno odmówić takiemu klubowi, jak Vero Volley Monza. Z początku argument o ważnym kontrakcie się pojawiał, ale ostatecznie dał się przekonać klubowi z Italii.

SportoweBeskidy.pl: I sięgnęliście po byłego reprezentanta Francji – z bogatą karierą, wieloma sukcesami na koncie, którymi chyba żaden z siatkarzy, jacy grali w Bielsku-Białej nie mógł się pochwalić. Ale z drugiej strony też wiekowego, bo Pierre Pujol ma już 38 lat...

M.K.:
Wszystko to prawda. Co najważniejsze, jest w dobrej dyspozycji fizycznej, a to daje podstawy, by z optymizmem temat tego transferu rozważać. Co do wieku – nasz poprzedni rozgrywający Jarek Macionczyk, który poprowadził BBTS do awansu do PlusLigi był jeszcze starszy, a teraz jest na dobrej drodze, by z kolejnym klubem podobny sukces świętować. Pierre Pujol ma osiągnięcia, autorytet i charakter taki, że drużyna niemal od razu go polubiła. Na pewno będzie służył swoim doświadczeniem, mam nadzieję również wskazówkami i odpowiednim poziomem mobilizacji. Życie pokaże kto tak naprawdę będzie pierwszym rozgrywającym, bo mamy jeszcze Radka Gila, który całkiem nieźle się ostatnio prezentuje. Możliwości odnośnie prowadzenia gry drużyny są w każdym razie duże i nie ukrywam, że wiążemy z transferem Francuza duże nadzieje.

SportoweBeskidy.pl: BBTS zamyka tabelę PlusLigi z ledwie 1 zwycięstwem na koncie. Na czym budować optymizm w tej trudnej walce o utrzymanie?

M.K.:
Patrząc na wyniki meczów dotychczasowych, zawaliliśmy tylko ten pierwszy z Cuprum Lubin, któremu towarzyszyła nerwowość i okoliczności, jakie nie wszystkim są znane. Na przykład część zawodników, która dotarła do nas później nie miała okazji potrenować w hali, a ta jest przecież specyficzna i trudna dla kogoś, kto jej nie zna. Obiekt ma charakter wielofunkcyjny, odbywają się w nim także targi i musimy z tym żyć, licząc się też z różnymi rzeczami, które później rzutują na grę drużyny.

Już w kolejnym starciu z ekipą z Radomia wygraliśmy 3:2 po ciężkim i pięknym meczu. Pozostałe przegrane to właściwie sami faworyci ligi z mistrzami świata po drugiej stronie siatki. Analizując „na chłodno” Jastrzębski Węgiel, Grupa Azoty ZAKSA, Skra i Aluron to dla nas za wysokie progi i nikt tu raczej mimo walki, którą podjęliśmy punktów nie zakładał. Przed nami takie spotkania, w których musimy coś ugrać.


SportoweBeskidy.pl: A może trzeba będzie sięgnąć po wzmocnienia kadry?

M.K.:
Gdyby pojawiła się faktyczna szansa na uzyskanie poprawy w elemencie przyjęcia zagrywki, ale taka rzeczywiście dająca różnicę i mieszcząca się w naszych realiach finansowych, to nie jest wykluczone, że skorzystalibyśmy z takiej opcji. Mamy w każdym razie oczy otwarte, ale też nie będziemy reagować nerwowo i na siłę. Przyjęcie to w tym momencie nasza najsłabsza strona. Potrzebujemy tego, aby rozgrywający prowadzili grę, bo teraz zbyt często zmuszani są biegać za piłką. Nad tym musimy pracować najbardziej. Wierzę, że znajdziemy rozwiązanie. Cel utrzymania nie jest łatwy, ale możliwy – moim zdaniem również z aktualnym stanem kadrowym.