– Zderzyliśmy się z innym poziomem. Nie mieliśmy za dużo argumentów, aby powalczyć o lepszy wynik. Gra była momentami wyrównana i to nas buduje, ale indywidualności Tempa, przy naszych popełnionych błędach sprawiły, że mecz inaczej nie mógł się skończyć – przyznaje Patryk Pindel, szkoleniowiec ekipy z Wisły, która faworytowi do zgarnięcia mistrzowskiego tytułu w „okręgówce” uległa u siebie 0:5.

Opiekun wiślańskich futbolistów dodaje zarazem, że w zespole z Puńcowa aż nadto widoczny był „głód” gry o stawkę. – Rywal zrobił na mnie wrażenie. Podchodząc do wszystkich meczów tak, jak do tego z nami ogra moim zdaniem pozostałych ligowców. Przedstawiciele Tempa obserwowali nasze wcześniejsze spotkanie w Radziechowach i na tej podstawie przyjechali do Wisły bardzo mocno nastawieni. Nie zlekceważyli nas i mamy tego efekt – chwali czwartkowego konkurenta trener Pindel.

A jak inauguracyjne dla puńcowian starcie w rundzie wiosennej wypadło z perspektywy jego triumfatora? – Jak najbardziej pozytywnie. Tym bardziej, że wynik właściwie oddaje to, co działo się na boisku. Realizowaliśmy nasze założenia zgodnie z tym, co sobie zaplanowaliśmy – klaruje Michał Pszczółka, szkoleniowiec rozpędzonego już na wstępie tegorocznej kampanii lidera „okręgówki”.

Z racji pauzy wynikającej z kalendarza rozgrywek, a następnie przymusowej przerwy świątecznej przy niesprzyjających warunkach pogodowych, Tempo dopiero 13 kwietnia zagrało swój premierowy mecz o punkty. – Z racji długiej przerwy jakiś niepokój nam towarzyszył. Sporo czasu od ostatniego sparingu minęło, a poza tym to jednak zupełnie nie to samo, co liga. Nie mogliśmy się doczekać i po tak udanym starcie nie zamierzamy narzekać – komentuje trener celującego w IV-ligowy awans zespołu z Puńcowa, który już jutro powróci na swój obiekt domową konfrontacją z Góralem Istebna.