
Piłka nożna - A-klasa
Morcinek w tarapatach. Co dalej z zasłużonym klubem?
– Zastanawiałem się, czy w ogóle będziemy grać, później natomiast, czy jesienne rozgrywki dokończymy – mówi Jarosław Kędzior, prezes Morcinka Kaczyce, zasłużonego klubu, który znalazł się w bardzo trudnej sytuacji i jego los stoi pod poważnym znakiem zapytania.
Dobiega końca piłkarska jesień, która w Kaczycach była jedną z najgorszych w historii klubu. Stwierdzenie to nie na wyrost. Bez względu na wynik ostatniego meczu rundy Morcinek finiszuje na ostatnim miejscu w skoczowskiej A-klasie z mizernym dorobkiem punktowym i niewielkimi szansami, by wiosną cokolwiek w grze o utrzymanie wskórać. – Rozgrywki dokończyliśmy i uniknęliśmy płacenia kar. Chcieliśmy zagrać do końca, choć była to klasyczna „łapanka” w naszym wykonaniu. Co dalej? Tego nie wiemy... – martwi się prezes Jarosław Kędzior.
Cała piłkarska jesień w Kaczycach naznaczona była problemami natury personalnej. Kontuzje wykluczyły z gry podstawowych zawodników – Marcela Adamka, Kamila Lotera, czy Kamila Wowrego. Bez liderów zespół zupełnie posypał się i praktycznie nie spotykał się na regularnych treningach. Do tego stopnia sytuacja stała się ciężka, że mecz w Skoczowie ekipa z Kaczyc oddała bez walki, opuszczając murawę w zdziesiątkowanym składzie już po kilku minutach. Co więcej, dochodziło jesienią do roszad trenerskich. Najpierw z klubem pożegnał się Arkadiusz Wrzesiński, po którym rękawicę podjął Zbigniew Janiszewski, lecz równie szybko kolejna przygoda doświadczonego trenera z Morcinkiem zakończyła się. Na finiszu po raz wtóry opiekę nad zespołem przejął wyłącznie w trybie ratunkowym Tomasz Knauer, ale miano „czerwonej latarni” skoczowskiej A-klasy Morcinek zachował.
Nie dość, że sportowo w Kaczycach nastąpiła istna degrengolada, to jeszcze klub co rusz natrafia na kłopoty stricte organizacyjne. Władze klubu odstąpiły od podpisania umowy na dzierżawę budynku, mającego stanowić nowe zaplecze Morcinka. – Zaproponowano nam przenosiny do większego budynku, ale jego powierzchnia jest spora, więc wiążą się z tym duże koszty utrzymania. W dodatku na klub zrzucono konieczność wyposażenia. Dotychczas korzystaliśmy z obiektu, w którym mieści się przedszkole i to nas zadowalało – komentuje zamieszanie sternik Morcinka.
W Kaczycach mają jednocześnie kłopot, by uzyskać dotację z gminy Zebrzydowice na działalność na dotychczasowym poziomie i skorzystać z niej już w pierwszej połowie roku. Poza tym nie widać zaangażowania typowo ludzkiego wokół klubu, po nagłej śmierci w styczniu jego wieloletniego prezesa Grzegorza Kuśnierza. – Podjąłem się prowadzenia klubu jako wiceprezes, natomiast nie ma zbyt wielu osób, które chciałyby wspomóc nas w trudnym położeniu. Byłoby szkoda, gdyby Morcinek zniknął z piłkarskie mapy, bo to klub bardzo w regionie zasłużony. Trudno pogodzić się z tym, co się dzieje – kończy Jarosław Kędzior.
Cała piłkarska jesień w Kaczycach naznaczona była problemami natury personalnej. Kontuzje wykluczyły z gry podstawowych zawodników – Marcela Adamka, Kamila Lotera, czy Kamila Wowrego. Bez liderów zespół zupełnie posypał się i praktycznie nie spotykał się na regularnych treningach. Do tego stopnia sytuacja stała się ciężka, że mecz w Skoczowie ekipa z Kaczyc oddała bez walki, opuszczając murawę w zdziesiątkowanym składzie już po kilku minutach. Co więcej, dochodziło jesienią do roszad trenerskich. Najpierw z klubem pożegnał się Arkadiusz Wrzesiński, po którym rękawicę podjął Zbigniew Janiszewski, lecz równie szybko kolejna przygoda doświadczonego trenera z Morcinkiem zakończyła się. Na finiszu po raz wtóry opiekę nad zespołem przejął wyłącznie w trybie ratunkowym Tomasz Knauer, ale miano „czerwonej latarni” skoczowskiej A-klasy Morcinek zachował.
Nie dość, że sportowo w Kaczycach nastąpiła istna degrengolada, to jeszcze klub co rusz natrafia na kłopoty stricte organizacyjne. Władze klubu odstąpiły od podpisania umowy na dzierżawę budynku, mającego stanowić nowe zaplecze Morcinka. – Zaproponowano nam przenosiny do większego budynku, ale jego powierzchnia jest spora, więc wiążą się z tym duże koszty utrzymania. W dodatku na klub zrzucono konieczność wyposażenia. Dotychczas korzystaliśmy z obiektu, w którym mieści się przedszkole i to nas zadowalało – komentuje zamieszanie sternik Morcinka.
W Kaczycach mają jednocześnie kłopot, by uzyskać dotację z gminy Zebrzydowice na działalność na dotychczasowym poziomie i skorzystać z niej już w pierwszej połowie roku. Poza tym nie widać zaangażowania typowo ludzkiego wokół klubu, po nagłej śmierci w styczniu jego wieloletniego prezesa Grzegorza Kuśnierza. – Podjąłem się prowadzenia klubu jako wiceprezes, natomiast nie ma zbyt wielu osób, które chciałyby wspomóc nas w trudnym położeniu. Byłoby szkoda, gdyby Morcinek zniknął z piłkarskie mapy, bo to klub bardzo w regionie zasłużony. Trudno pogodzić się z tym, co się dzieje – kończy Jarosław Kędzior.