
Można szanować, można żałować...
Z perspektywy przebiegu meczu, Górale mogą szanować punkt zdobyty z Chojniczanką. Przez długi okres czasu musieli oni "gonić" wynik i w ostatnim kwadransie udało im się doprowadzić do wyrównania. Patrząc jednak z perspektywy sytuacji bramkowych, więcej ofensywnych prób stworzyli sobie bielszczanie.
Spotkanie rozkręcało się powoli. Premierowy kwadrans przebiegł bez większej historii. Po obopólnym sprawdzeniu swojego potencjału nadszedł czas na odważniejsze ruchy. W 16. minucie zablokowany został Bartosz Florek, a w odpowiedzi strzał Marcina Koziny obronił czujny Konrad Forenc. Bramkarz Podbeskidzia skapitulował jednak w minucie 25. Jakub Żywicki wykazał się precyzyjnym i mocnym uderzeniem pod poprzeczkę z okolic 11 metra.
Górale ruszyli do odrobienia straty, ale nie od razu. Dopiero w końcówce pierwszej części mieli oni dogodną okazję, aby doprowadzić do remisu. W 43. minucie Lucjan Klisiewicz, po wrzutce Kacpra Gacha, został zastopowany świetną interwencją przez bramkarza gości. Później próbował również Linus Ronnberg oraz Gach - także bez udanego zakończenia.
Zaraz na wstępie drugiej połowy, przed szansą stanął Florek. Zawodnik Podbeskidzia przeprowadził efektowną “solówkę”, która nie została zakończona celnym uderzeniem. W końcu jednak gospodarze zrealizowali swój plan i doprowadzili do wyrównania. W 77. minucie głową do bramki rywala trafił Ronnberg, wykorzystując dośrodkowanie Mateja Mrsicia. Choć w końcówce jeszcze zdążyło się “zagotować”, to ostatecznie wynik 1:1 utrzymał się do końcowego gwizdka sędziego.