Mamy historyczne, sportowe wydarzenie! Bez wątpienia do tego możemy zaliczyć wygraną z Niemcami polskiej husarii używając kwiecistego, radosnego języka. Dla mnie osobiście ma to szczególny wymiar. Pozwala bowiem zapomnieć gorycz porażki ekipy Kazimierza Górskiego w słynnym meczu „na wodzie” we Frankfurcie nad Menem w półfinale mistrzostw świata w 1974 roku, co przeżywałem osobiście na trybunach tego stadionu. Teraz wypełnia mnie satysfakcja i wyrównane rachunki w moich sportowych emocjach sprzed 40 laty. Taka wielka sportowa radość. Wreszcie jesteśmy górą nad naszym wspaniałym, nie tylko piłkarsko, sąsiadem. I chce się zacytować klasyka „chwała zwycięzcom, szacunek pokonanym”.

wojtulewski Żyję już długo na tym świecie i miałem możliwość uczestniczenia w wielu sportowych wydarzeniach. Podziwiałem te rangi światowej. Bo z trybun przyglądałem się np. 8 mistrzostwom świata w piłce nożnej. I te w wymiarze lokalnym. Związane z moją małą ojczyzną – Bielskiem-Białą, gdzie śledzę to wszystko od prawie pół wieku. Znam sportowy świat Podlasia i jego stolicy Białegostoku, gdzie spędziłem lata szkolne i studenckie. Uwielbiam ten nasz bielski, lokalny sport. I ten dawny, pozbawiony infrastruktury i ten dzisiejszy, gdy mamy 5 zespołów w Ekstraklasie i cudowne obiekty. Pasjonują mnie te bliskie, lokalne wydarzenia sportowe wcale nie mniej, niż te wspomniane wyżej mecze z Niemcami.

Bo to nasz mały, sportowy, bliski sercu lokalny świat. Nasze sportowe przeżycia, emocje. Gromadzimy to wszystko w swojej świadomości i głowach, tym żyjemy, o tym latami opowiadamy naszym bliskim, rodzinom, dzieciom czy wnukom. Przekazujemy swoje lokalne sportowe emocje następnym pokoleniom. Snujemy wspomnienia ze sportowych aren, przypominamy drobiazgi z tamtych wydarzeń, jakiś stary bilet z meczu czy przypadkowo znaleziony szalik ukochanej drużyny, proporczyk, a może czasem i autograf naszego idola z dawnych lat, który rozsławił nasze miasto Bielsko-Biała. To są fundamenty lokalnych więzi, miejskiego społeczeństwa kierującego się umiłowaniem do miejscowych sportowych klubów, barw, sukcesów i z pokorą znoszonych porażek. Te wszystkie sportowe przeżycia spajają emocjonalnie nasze lokalne małe ojczyzny. Budują w nas przywiązanie do środowiska, gdzie żyjemy, pracujemy, odpoczywamy. To wszystko na sportowe dobre i gorsze chwile w tej naszej małej ojczyźnie. Bo duża nasza ojczyzna – Polska – poradziła już sobie z upamiętnieniem swych sportowych idoli. W nowoczesnej, wspaniałej siedzibie PKOl. w Warszawie jest muzeum sportu, które wielokrotnie miałem możliwość oglądać.

Parę dni temu, uczestnicząc w Książnicy Beskidzkiej w Bielsku-Białej, na wernisażu, wystawie prezentującej dorobek medalowy bielskich olimpijczyków – trójki bokserów BBTS – Zbigniewa Pietrzykowskiego, Mariana Kasprzyka i Leszka Błażyńskiego uświadomiłem sobie, jak bardzo potrzebne jest w naszym mieście muzeum bielskiego sportu. Ta wzruszająca sportowa wystawa, zorganizowana została przez prezesa Beskidzkiej Rady Olimpijskiej Kazimierza Polaka, przy wielkiej pomocy innej znakomitej osobowości beskidzkiego olimpizmu wiceprezesa tej rady, Bogdana Dubiela. W ciepłych słowach przywitał na uroczystym otwarciu sportowców, na czele ze złotym medalistą olimpijskim Marianem Kasprzykiem, ich rodziny i kibiców, prezydent miasta Bielska-Białej, Jacek Krywult. Znany przyjaciel sportu i bielskich sportowców. Ta wystawa to wspomnienie sportowe o wspaniałych mistrzach pięści, dawnych wspomnień czar. Jest profesjonalnie zorganizowana w Książnicy Beskidzkiej u zawsze życzliwego sportowi dyrektora Bogdana Kocurka.

Ale naszym bielskim sportowcom, wśród których jest 43 olimpijczyków, jesteśmy winni coś więcej. Oni swoimi sukcesami sławili nasze miasto, region, nas wszystkich. Byliśmy z nich dumni. Chodziliśmy w chwale zwycięzców z głową do góry. Zwyciężali dla nas, dla miasta, dla naszej sportowej satysfakcji i radości. Mamy obowiązek wobec nich. Powinniśmy mieć w Bielsku-Białej muzeum bielskiego sportu. To nasz święty obowiązek. Najlepiej według mnie, gdyby było zlokalizowane w nowo budowanym Stadionie Miejskim. Tam powinny znaleźć się pomieszczenia i zgromadzone pamiątki bielskich sportowców, opowiadające o dniach chwały bielskiego sportu. O to samo zabiega prezes Podlaskiej Rady Olimpijskiej w Białymstoku, Janusz Kochan. Pamiątki po bielskich sportowcach powinny być dostępne do podziwiania przez nasze społeczeństwo, szczególnie młodzież, a nie tylko okazjonalnie na wystawie. To ważna nić i ważne powiązanie emocjonalne w naszym mieście, naszej małej ojczyźnie. Takie myśli towarzyszyły mi w piątek na wystawie trofeów bielskich olimpijczyków w Książnicy Beskidzkiej. Muzeum sportu bielskiego? To nasz obowiązek!

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski