Niesamowite wejście w mecz zanotowali drogomyślanie. W 6. minucie Błyskawica objęła prowadzenie, gdy Mateusz Kumorek niefortunnie skierował piłkę do własnej bramki. 120 sekund później z bramki cieszył się Dominik Szczęch, który ładnie przymierzył z rzutu wolnego. W 10. minucie Szczęch wcielił się w role asystenta przy trafieniu Eryka Rybki i jeszcze przed końcem pierwszego kwadransa Błyskawica prowadziła ze Skałką 3:0. Wydawało się, że pogrom w tym starciu jest wielce prawdopodobny, jednak później intensywność zawodów i ataków Błyskawicy zmalała, choć w końcówce pierwszej połowy Bartłomiej Szołtys podwyższył stan na 4:0 świetnym uderzeniem z 25. metrów. 

 

- Przespaliśmy pierwszą połowę, a dokładniej jej początek. Ostrzegałem chłopaków, że Błyskawica od początku ruszy. Później jednak potrafiliśmy stawiać opór - deklaruje Dominik Natanek, trener Skałki. 

 

Po przerwie w szeregach drogomyślan doszło do wielu zmian, które miały swoje odzwierciedlenie w grze. Wykorzystała to Skałka w 89. minucie, kiedy to pokusiła się o trafienie honorowe. Kacper Prochownik biegnąc od połowy boiska wykorzystał pojedynek sam na sam z bramkarzem Błyskawicy. 

 

- Zagraliśmy dwie odmienne połowy. Zanotowaliśmy fajny początek, potem dostali szansę inni. Cieszę się, że mogli oni dostać swoją szansę - mówi trener drogomyślan, Krystian Papatanasiu, natomiast Natanek w swoim stylu, z przymrużeniem oka stwierdził: - Gdyby mecz trwał 10 minut dłużej, jeszcze pokusilibyśmy się o remis! - rzucił żartobliwie popularny "Natan".