
Na własne życzenie
Na boisko beniaminka z Zabrzega udał się faworyzowany zespół rezerw LKS-u Goczałkowice-Zdrój. Miejscowy Sokół musiał przełknąć gorycz porażki z wyżej notowanym rywalem, choć przy odrobinie większej koncentracji spotkanie mogło mieć inny przebieg.
- Mecz przegrany na własne życzenie. Remis był spokojnie w naszym zasięgu, lecz niestety popełniliśmy za dużo błędów, które kosztowały nas stratę bramek, a w ostatecznym rozrachunku przyczyniły się do porażki - zaznacza trener Sokoła, Marcin Balon.
W pierwszych trzech kwadransach beniaminek z Zabrzega był równorzędnym rywalem dla ekipy z Goczałkowic. Sokół nie cofnął się do obrony niskiej tylko próbował odważną grą zaskoczyć swojego przeciwnika. W 22. minucie to jednak przyjezdni objęli prowadzenie, gdy niezawodny Mateusz Piesiur golem spuentował składną akcję swojego zespołu. Reakcja gospodarzy była jednak właściwa. Kwadrans później Maksymilian Kwaśniak doprowadził do remisu, celnie uderzając głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. To nie była jedyna okazja Sokoła w tej części meczu. Dość wspomnieć, że w jednej miejscowych zatrzymał słupek.
Po przerwie jednak Sokół nie był już tą drużyną, co w pierwszej połowie. Wyraźnie "skrzydła" podcięła gospodarzom samobójcza bramka Konrada Garusa z 47. minuty. Chwilę później Sokół przegrywał już 1:3, a tym razem niefortunnie piłkę do własnej bramki skierował Witold Szczepanik. W 61. minucie wynik meczu ustalił Piesiur po precyzyjnym dośrodkowaniu. Rozmiary porażki drużyny z Zabrzega mogły być mniejsze, lecz w końcówce doskonałej okazji nie wykorzystał Joachim Banet.