W Żabnicy strzelali wyłącznie goście z Radziechów, ale sam fakt, że przeciwnika dobić zdołali dopiero w samej końcówce meczu, świadczy o zaciętości spotkania 26. kolejki „okręgówki”. – Jak na to, że mecz dla obu drużyn większego znaczenia już nie miał, to walka i determinacja w nim jednak była – przyznaje Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec GKS-u, pozytywnie oceniający postawę swoich podopiecznych. Nieszczególnie udaną rundę wiosenną „Fiodory” zakończyły w dobrym stylu. W 19. minucie prawą stroną boiska popędził Szymon Jagosz, wycofał piłkę w okolicę 16. metra, skąd bez właściwej riposty golkipera Skałka przymierzył Deiverson Lima.

Przyjezdni dążyli do uzyskania kolejnych łupów. Mateusz Janik szarżował w bliskości bramki żabniczan, gdzie zderzył się finalnie z golkiperem Michałem Motyką, a sędzia akcji jako faul nie zakwalifikował. Strzelał też niebezpiecznie w kierunku „świątyni” Michał Motyka z GKS-u, a nazbyt raptowną decyzję podjął Igor Handzlik, który znalazł się przed golkiperem Skałki po podaniu za linię obrony przeciwnika. Ale i podopieczni Dawida Szczotki nie pozostawali dłużni. Wyrównanie paść mogło zwłaszcza po główce Dariusza Chowańca w następstwie rzutu rożnego – tu błysnął refleksem Adrian Rodak.

Co najmniej jedną wyborną szansę Skałka miała również w drugiej części. Głową próbował tym razem Marcin Herman, ale nie wiedzieć czemu z odległości 5. metrów chybił ponad poprzeczką. – Z perspektywy całości meczu nie uważam, abyśmy byli słabszym zespołem. Walki nie zabrakło, ale swoich szans nie wykorzystaliśmy, co dobrego skutku przynieść nie mogło – zaznacza trener ekipy z Żabnicy.

Goście z Radziechów byli bez wątpienia konkretniejsi. Trafienia nie doczekał się wprawdzie Janik, który w 75. minucie przez żadnego z rywali niepilnowany nieznacznie uderzył obok słupka, ale wyborny był finisz w wykonaniu graczy GKS-u. W 88. minucie po dłuższym zagraniu Radosława Tracza bezpańską piłkę, wobec zawahania obrońców Skałki, przejął Patryk Pawlus, podwyższając rezultat na 2:0. Za moment miejscowych zaskoczył także Jose Gomes, który zaliczył ważny przechwyt, by futbolówkę wpakować „do sieci” bez zastanowienia z wymagającego kąta.