Przewagę optyczną w toku pucharowej rywalizacji szybko zdobyli piłkarze z Istebnej. Mieli też na przestrzeni 90. minut kilka niezłych szans, aby o zwycięskie trafienie się pokusić. W pierwszej połowie po rzucie rożnym groźnie uderzał Antoni Kukuczka, bramkarza gospodarzy zaskoczyć usiłowali również Andrzej Kąkol strzałem z okolic 11. metra oraz Dawid Colik z rzutu wolnego. Szymon Wawrzyczek robił jednak w każdym przypadku dokładnie to, co do niego należało. Po pauzie ponownie próbował Kukuczka, głową bliski finalizacji był Bartłomiej Rucki, ale te ataki defensywa Victoria przetrwała.

Beniaminek tego sezonu w lidze okręgowej nie ograniczał się jednocześnie wyłącznie do pilnowania dostępu do swojej „świątyni”. W odsłonie premierowej jedna z dobrych akcji zaczepnych przyniosła uderzenie Antoniego Ogrodnika, które świetnie sparował Andrzej Nowakowski. Doświadczony golkiper Górala nie skapitulował ani razu także po przerwie, a to oznaczało konieczność wyłonienia triumfatora ćwierćfinału w konkursie rzutów karnych...

Dla istebnian zaczęło się źle, bo grający trener Dariusz Rucki nie zdołał trafić do siatki, ale natychmiast intencje Ogrodnika wyczuł Nowakowski. Decydującym momentem było „pudło” Wiktora Tomali, wszak wcześniej w serii numer 6. pewnej egzekucji dokonał Zbigniew Małyjurek – jak się okazało na wagę wyjazdowego skalpu.

– Mielibyśmy spory niedosyt, gdyby ten mecz zakończył się nie po naszej myśli. Mamy awans i tego w tym momencie bardzo potrzebowaliśmy – oznajmił szkoleniowiec gości z Istebnej. – Dominowała na boisku walka, a my wykazaliśmy się dużym zaangażowaniem, mimo licznych kadrowych absencji. Za to należą się drużynie słowa pochwały – zaznaczył z kolei prowadzący Victorię z trenerskiej ławki Tomasz Matuszek, który w pucharowym starciu nie mógł skorzystać z kilku istotnych zawodników, w tym najlepszego strzelca Eryka Rybki.