Gospodarzom w wykazaniu wyższości nie przeszkodziły absencje kadrowe, w tym dla przykładu awaryjne „dowołanie” z drużyny rezerw wspomagającego defensywę Daniela Szwarca. W 20. minucie wynik zmienił się po raz pierwszy. Piłkarze LKS-u nie dość, że zaskoczyli gości z Żabnicy, to jeszcze zrobili to efektownie. Łukasz Hanzel błyskawicznie wznowił grę z rzutu wolnego w okolicy 40. metra, zauważając wychodzącego na dobrą pozycję Piotra Ćwielonga, który na jeden kontakt dograł wzdłuż bramki – tam czekał niedostatecznie pilnowany przez obrońców Skałki Łukasz Tarasz. Nieco przypadku było za to w 41. minucie, kiedy dystans między zespołami wzrósł. Co najistotniejsze, Kamil Kacprzykowski zgrał do Marcina Bomskiego, który „zgrzeszył” skutecznością.

Wypracowanie zaliczki 2 bramek pozwoliło ekipie z Pogórza mieć boiskowe zdarzenia pod kontrolą. – Nie dopuszczaliśmy przeciwnika do sytuacji, który próbował coś wskórać głównie przy stałych fragmentach. Szukaliśmy też sami gola na przypieczętowanie zwycięstwa. Pamiętajmy, że liczyły się w tym meczu punkty i to niezależnie od tego, jak zostały zdobyte – podkreśla Hanzel. Pogórzanie żałować mogli szans Kacprzykowskiego, którego raz zatrzymał Michał Motyka, a raz strzelec chybił. Z dystansu uderzali również bez powodzenia Tarasz czy Ćwielong.

Najlepsze sytuacje Skałki – prześcigniętej w tabeli przez LKS Pogórze – to te, jakie mogły dać trafienie kontaktowe. Kiedy po aucie przyjezdnych piłka odbiła się od słupka bramki LKS-u, w porę jej wybicia z pola karnego dokonał Łukasz Macura. Mateusz Cienciała stanął na wysokości zadania w pojedynku z Mateuszem Pochopniem. Z kolei gol Dariusza Chowańca nie został uznany, arbiter odgwizdał spalonego. – Więcej mieliśmy z gry po przerwie, ale nie przekładało się to za bardzo na sytuacje. Przyznam, że byłem zaskoczony sposobem, w jakim próbowaliśmy naszymi akcjami zaskakiwać przeciwnika – wyjaśnia Dawid Szczotka, trener żabniczan.