Gruntownie, bo aż 5 zawodników zadebiutowało w oficjalnym meczu ligowym w koszulce z herbem Milówki na piersi. Zapewne najlepiej to spotkanie będzie wspominał Kacper Najzer, który już w 10. minucie wykorzystał podanie Mikołaja Stasicy. Na swojego drugiego gola kazał czekać publiczności zgromadzonej na stadionie przy ulicy Targowej tylko 9. minut, kiedy to spożytkował podanie od Mariusza Dusia. W pierwszej połowie bezdyskusyjnie dominowali gospodarze - na dowód tego stwierdzenia można przywołać jeszcze sytuację Dusia, który w ostatniej minucie tej odsłony minął bramkarza Wisły w sytuacji sam na sam, ale nie zdołał jej wykończyć, strzelając niecelnie z ostrego konta.
 


Strumienianie? W tym fragmencie bramce strzeżonej przez Wiesława Arasta nie zagrażali, zdecydowanie nie tak wyobrażając sobie wyjazdową inaugurację sezonu. - W pierwszej połowie zagraliśmy niestety bardzo chaotycznie, co znalazło przełożenie na wynik - powiedział szkoleniowiec przyjezdnych Szymon Stawowy, który mniej uwag do swoich podopiecznych miał po wznowieniu konfrontacji. Wisła doszła wreszcie do głosu i stworzyła sobie co najmniej 2 dogodne sytuacje. Pierwszej nie wykorzystał w 55. minucie Robert Janulek. W 80. minucie z 5. metrów strzelał Damian Zyzak, lecz jego strzał zatrzymał się na obrońcy Podhalanki.

Gospodarze również nie próżnowali w tym czasie i stworzyli sobie swoje szanse. - Mogliśmy zamknąć ten mecz wcześniej - oznajmił Sławomir Szymala, szkoleniowiec Podhalanki. Co się w przypadku miejscowych odwlekło, to nie uciekło - w 90. minucie hat-tricka po asyście Mateusza Kalfasa skompletował Najzer, a minutę później wynik ustalił inny debiutant Kacper Grochowalski.