Potyczka w Zebrzydowicach ruszyła z przytupem, a zanim boiskowa rywalizacja na dobre się „zawiązała”, goście dysponowali pokaźną zaliczką. W 2. minucie Krzysztof Koczur dograł do Bartłomieja Szołtysa, który futbolówkę wyłożył pod nogi Volodymyra Varvaryntsa – ten dopełnił tylko formalności. W 9. minucie Błyskawica raziła raz jeszcze. Idealną wrzutkę z rzutu rożnego wykonał Vitalyi Miklosh, a nabiegający Mateusz Bawoł głową pokonał Radosława Kalisza. Ta część spotkania obfitowała w kolejne sytuacje. Eryk Rybka ostemplował słupek, podobnie uczynił po przeciwnej stronie boiska Krystian Kaczmarczyk. Swoje okazje mieli również odpowiednio Koczur czy Paweł Kawik, ale nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że drogomyślanie mają boiskowe zdarzenia pod całkowitą kontrolą.

– Fajnie to się dla nas ułożyło. Nie mogliśmy tego zmarnować. Możemy żałować, że w wielu sytuacjach brakowało nam wykończenia takiego, jakbyśmy chcieli – przyznaje trener lidera „okręgówki” Krystian Papatanasiu. – Może strzelając gola kontaktowego jeszcze podjęlibyśmy rękawicę, ale krótko po powrocie na boisko już wiedzieliśmy, że nie powstrzymamy mocnego rywala – nadmienia z kolei Grzegorz Łukasik, trener Spójni.

W 56. minucie piłka znów zatrzepotała w siatce zebrzydowiczan. Z prostopadłego podania Varvaryntsa skorzystał Rybka, który finalnie fetował... hat-tricka. W 84. minucie nie zmarnował asysty Miklosha, a jako ostatni akcent spotkania pewnie wyegzekwował rzut karny. Poprzedziła go „cegła” dla torującego lot piłki do siatki Dariusza Potrząsaja. Gospodarze zaliczyli w 62. minucie bramkę z gatunku honorowych – to dzieło Mateusza Wiącka.