Konfrontacja z JUW-e Jaroszowice na jego terenie lepiej zacząć się dla Soły nie mogła. W 10. minucie Oskar Kojder dograł prostopadle do Mateusza Fiedora, który zrobił to, co napastnik w owym położeniu winien. Nie dość, że goście objęli prowadzenie, to jeszcze w następnej akcji poważnie konkurenta postraszyli. Najistotniejsze jest jednakże to, iż Kojder w sytuacji „oko w oko” z golkiperem JUW-e skutecznością się nie wykazał. A że zmarnowane okazje mścić się lubią, to w 26. minucie po raz pierwszy dał znać o sobie Bartosz Hornik, którego strzał wyrównał wynik. Ponowna zaliczka kobierniczan była o włos. Tym razem Fiedor wyszedł na czystą pozycją, próbował bramkarza miejscowych minąć, ale sztuka ta się nie powiodła. Wszystko miało więc rozstrzygnąć się po przerwie...

Więcej powodów do radości mieli niestety piłkarze JUW-e, którzy w 54. minucie skorzystali na „zgubionym” kryciu obrońców Soły przy wrzutce z bocznego sektora boiska. Beniaminek się nie poddał, a jego zapędy zostały odzwierciedlone wyrównaniem. W 73. minucie znakomite wejście z ławki stało się udziałem Michała Żurka, asystującego przy trafieniu Fiedora. Równy bilans zysków i strat wydawał się sprawiedliwy, ale... w futbolu to często z rzeczywistością ma niewiele wspólnego. Kluczową akcję przeprowadzili gospodarze – w 77. minucie ponownie sposób na golkipera Soły znalazł strzałem z okolic „16” Hornik.

Po „oczku” zgarniętym podczas domowej premiery przeciwko Pasjonatowi Dankowice, tym razem trener Kamil Zoń nie mógł o sukcesie mówić: – Bardzo szkoda tego meczu. Rywal strzelił w zasadzie to, co miał, a nam pozostaje niedosyt. Gol na 2:0 pewnie ustawiłby już spotkanie, ale tej szansy nie wykorzystaliśmy – skwitował.