Nie zmienia to jednak faktu, że w domowym starciu z faworyzowanym zespołem z Czechowic-Dziedzic właśnie cechy wolicjonalne były istotnym argumentem jasieniczan. Efekt? Solidny opór dla mocnego przeciwnika. – Docierają do nas głosy, że Drzewiarz nie zdoła się pozbierać po tylu ubytkach. Chcieliśmy pokazać, jak bardzo te osoby się mylą skreślając nas już przed pierwszym meczem. Zespół zostawił serce na boisku, bez dwóch zdań pokazał charakter, stawiając trudne warunki jednemu z faworytów do wygrania ligi – podkreśla Tomasz Wróbel, który latem przejął trenerską pieczę nad IV-ligowcem z Jasienicy.
 


Od osiągnięcia w sobotę niespodzianki w postaci remisu piłkarzy Drzewiarza dzieliły de facto sekundy... – MRKS dłużej utrzymywał się przy piłce, ale my mieliśmy swój plan na wyprowadzanie kontr i dobrze to nam funkcjonowało. Powalczyliśmy aż do samego końca, w którym zabrakło nam chyba doświadczenia. Zasługiwaliśmy na ten remis. Takie porażki bardzo bolą, ale są równocześnie dobrą lekcją. Pracujemy dalej z optymizmem i pokorą – oznajmia szkoleniowiec jasienickiej drużyny, w której aż roiło się od młodzieżowców, a najstarszym zawodnikiem na murawie był... 24-letni Adrian Pindera.