Beniaminek nie zamierzał liderowi łatwo ustępować – to fakt. Ale siatkarskiej mocy stołecznym nie starczyło na ugranie pod Dębowcem choćby seta. Najbliżej tego podopieczni doskonale znanego w Bielsku-Białej Mateusza Mielnika byli w premierowej odsłonie, w której faworytowi kroku do czasu dotrzymywali. Nieźle spisywali się wśród gości Karol RawiakArkadiusz Żakieta, co pozwoliło Legii zbudować przewagę (8:6). Za półmetkiem owej partii gospodarze złapali rytm, by po skutecznej zagrywce Adriana Hunka prowadzić już 18:14. Finisz to scenariusz pomyślny dla bielskiej drużyny – pewność po stronie BBTS-u, m.in. za sprawą ataków Bartosza Pietruczuka, oraz ważne pomyłki rywala.
 



Emocje w secie następnym trwały do stanu 13:13, bo wspomniani Rawiak, Żakieta, a także Patryk Akala zdobywali punkty bezpośrednio serwisem. Niebawem jednak zaczęli co rusz popełniać błędy, czym utorowali siatkarzom Harry Brokkinga drogę do wygranej. I to w całym spotkaniu, bo po kolejnej zmianie stron zawodnicy z Warszawy byli dla bielszczan tłem. Poczynaniami BBTS-u umiejętnie kierował Radosław Gil, zastępujący na rozegraniu Jarosława Macionczyka, imponował także w ofensywnych elementach Tomasz Piotrowski. Rezultat 25:17 to naturalna konsekwencja solidności faworyta i mimo wszystko zaskakującego braku wiary w szeregach Legii.

BBTS Bielsko-Biała – Legia Warszawa 3:0 (25:22, 25:20, 25:17)

BBTS:
Gil, Siek, Piotrowski, Hanes, Pietruczuk, Hunek, Fijałek (libero) oraz Ledwoń (libero), Lesiuk, Waligóra
Trener: Brokking