Po falstarcie na inaugurację czwartoligowych zmagań Spójnia Landek chciała otworzyć punktowe konto w Mikołowie. Ale to też zadaniem prostym wcale nie było.

Landek

Goście na premierowy mecz wyjazdowy w IV lidze śląskiej udali się osłabieni brakiem trzech podstawowych zawodników. Z uwagi na kontuzję zabrakło Kamila Krzaka, Artura Wilczka i Szymona Łacka. Nie defensywa była jednak głównym problemem Spójni tego dnia. Przyjezdni wypracowali sobie bowiem sporo bramkowych okazji, zwłaszcza po przerwie, gdy gonili wynik, ale efektu z tego nie było żadnego. Nic dziwnego zatem, że z Mikołowa ekipa z Landeka wyjechała z olbrzymim niedosytem...

– Mieliśmy przewagę i swoje szanse na gole. Bardzo szkoda, bo lepszy wynik można było spokojnie osiągnąć – mówi Sławomir Białek, szkoleniowiec beskidzkiego beniaminka.  Marnym pocieszeniem jest to, że Spójnia zaprezentowała się znacznie lepiej, aniżeli podczas premierowej konfrontacji minionej niedzieli. – Trzeba już zacząć punktować, właśnie w meczach z zespołami, które są w naszym zasięgu. A tak przed nami spotkanie z Unią Racibórz i znów będziemy sobie mówić, że teraz nadszedł moment zdobycia pierwszych punktów. Tych może brakować później na końcu rozgrywek – słusznie przekonuje trener gości z Landeka.

Dodajmy jeszcze, że gol zwycięski padł po rzucie rożnym dla AKS-u Mikołów. Defensorzy Spójni popełnili błąd w kryciu, co wykorzystał główkujący kapitan miejscowych, Robert Brycz.

AKS Mikołów – Spójnia Landek 1:0 (1:0) 1:0 Brysz (14')

Spójnia: Jacak – Lech, Szczepanik, Genc, Hałat, Kubica, Stawicki (67' Włoch), A.Szwarc, Gomółka (84' Szczyrbowski), R.Folek (55' M.Jędrzejko), Górniak (67' Kępka) Trener: Białek