W połowie IV-ligowej stawki pierwszą rundę zakończyła Spójnia Landek, która jesienią grała nierówno. Dorobek punktowy zespół mógł mieć zdecydowanie większy, ale... Spojnia Landek rus W kilku meczach tracił punkty dosłownie w ostatnich momentach. Podejmując lidera z Turzy Śląskiej, Spójnia dała się zaskoczyć w 94. minucie, w Suszcu w 93., oba mecze przegrała. Z Iskrą Pszczyna prowadziła natomiast 1:0, w minucie 90. goście wyrównali. Ponadto landeczanie momentami razili nieskutecznością, co również miało wpływ na wyniki. Rundę jesienną wobec powyższego zakończyli na 9. miejscu z dorobkiem 21 punktów. – Ugraliśmy „oczko”. 20-21 punktów to był nasz cel minimum. Udało się zatem go zrealizować, ale ten zespół stać na więcej, na lepszą grę. Myślę, że mogliśmy mieć na swoim koncie 25-27 punktów, co dałoby nam miejsce w pierwszej piątce. Tabela jest bowiem bardzo płaska – klaruje Wojciech Koźlik, prezes Spójni. 

Spójnia zaliczyła kilka słabszych spotkań – porażki w Suszcu, czy u siebie z Unią Racibórz. Natomiast w kilku zaprezentowała zdecydowanie inne oblicze, drzemiący w zespole potencjał. Przekonał się o tym jasienicki Drzewiarz, przekonały rezerwy GKS-u Tychy, a w ostatniej kolejce Granica Ruptawa. – Wygraliśmy 3:0, a mogliśmy zdobyć 7-8 goli. Zabrakło skuteczności, ale ten mecz pokazał, że zespół ma duże możliwości. Podobnie było z Tychami. Szkoda porażki z drużyną z Rybnika. ROW przyjechał do nas wzmocniony ośmioma graczami pierwszego zespołu, ale mieliśmy ochotę na zwycięstwo – wraca pamięcią do ostatnich pojedynków nasz rozmówca.

Spojnia Landek rus Wspomniany mecz z Ruptawą, to kilka zmarnowanych „setek”. Rzutu karnego nie wykorzystał Dawid Frąckowiak. Król strzelców „okręgówki” z poprzedniego sezonu jesienią w lidze nie zdobył żadnego gola! Pojawiły się głosy o tym, że może opuścić drużynę. – Czasami tak bywa, że jeśli się bardzo chce, to nie wychodzi. Dawid dochodził do sytuacji, ale się zaciął. Trener stawiał jednak na niego. Nie zdobywał goli, ale pracował dla zespołu. Pamiętamy, że seryjnie strzelał bramki w poprzednim sezonie. W pierwszej kolejności muszę porozmawiać z Dawidem o całej sytuacji, o tym jak on widzi swoją przyszłość. Było widać, że chciał, że się starał, nie mógł się jednak przełamać i jest trochę podłamany. Żadne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły. W sobotę spotykamy się we własnym gronie, podsumujemy z drużyną i trenerem rundę – stwierdza prezes Koźlik.

Przyszłość Frąckowiaka wyjaśni się zatem niebawem. Kosmetyczne zmiany kadrowe wydają się natomiast przesądzone. – Dużych zmian nie będzie. Jestem zadowolony z zawodników, których mamy w kadrze. Chcemy się jednak rozwijać, dlatego dwóch, może trzech graczy zamierzamy pozyskać. Z dwoma prowadzimy już rozmowy. Piłkarze często sami się do nas zgłaszają – kończy sternik klubu z Landeka.