Niemocy ciąg dalszy
Po przełamaniu pucharowym sympatycy Podbeskidzia liczyli, że i w II-ligowej stawce bielszczanie wreszcie "odpalą". Okazją była konfrontacja z GKS Jastrzębie.
Nadzieje bielskich kibiców wtórnie okazały się płonne, bo Podbeskidzie znów bardzo skromnie powiększyło dorobek punktowy w II-ligowej stawce. Cóż z tego, że gospodarze ruszyli odważnie i prezentowali się dobrze. Bliski szczęścia był 2-krotnie Linus Rönnberg, golkipera jastrzębian Grzegorza Drazika sprawdził też Michał Willmann. Sytuacji było więc sporo, a minęło raptem kilka minut spotkania... I gdy zanosiło się na rychłe otwarcie rezultatu przez Podbeskidzie, piłka ugrzęzła w siatce „Górali”. Po rzucie z autu skutecznością wykazał się kapitan gości Przemysław Lech i od 10. minuty bielska drużyna została postawiona pod ścianą.
Minęło trochę czasu, zanim ponownie zakotłowało się w pobliżu „świątyni” GKS-u. Ale co najistotniejsze w minucie 36. podopieczni Krzysztofa Brede dopięli swego. Michał Bednarski dojrzał Rönnberga, ten zachował spokój i uderzeniem po ziemi wyrównał. W końcówce Paweł Czajkowski i Marcel Misztal strzelali w światło bramki, co zwiastowało dalszy napór Podbeskidzia już po zmianie stron.
I owszem, kibice byli świadkami znacznej przewagi optycznej gospodarzy. Szanse też się w ślad za tym pojawiły. W 49. minucie nieznacznie chybił z dystansu Kacper Gach, za moment łupem Drazika padła próba Misztala. Po godzinie niniejszy scenariusz się powtórzył, a golkiper GKS-u wyrósł na oczywistego bohatera konfrontacji. Raz jeszcze kunsztem błysnął w 90. minucie, gdy piłkę meczową zmarnował Lucjan Klisiewicz, przegrywając starcie z Drazikiem po asyście innego z rezerwowych Radosława Zająca.