W cieniu tragedii

Pierwsza połowa rywalizacji LKS-u '99 Pruchna ze Strażakiem Dębowiec nie przyniosła goli. Miało miejsce w niej natomiast zdarzenie fatalne w skutkach. Po zderzeniu z wychodzącym do dośrodkowania bramkarzem gości, w ferworze boiskowej walki, koszmarnej kontuzji złamania nogi nabawił się Dawid Kania. Była 33. minuta spotkania, w którym nastąpiła wówczas dłuższa przerwa... – Zgodnie chcieliśmy, aby mecz został przerwany i dokończony w innym czasie, ale sędzia nie wyraził zgody. Wszystko odbywało się więc w takich bardzo przykrych okolicznościach – mówi Łukasz Agata, szkoleniowiec ekipy z Dębowca, która do opisanego dramatycznego momentu była na murawie drużyną lepiej się prezentującą.

Tuż po pauzie wynik wreszcie drgnął z miejsca, o co zadbał ładnym uderzeniem wprowadzony w przerwie z ławki rezerwowych Grzegorz Staniek. Bramka otwierająca rezultat nie dała jednak przyjezdnym punktów. – Bardziej to my strzeliliśmy sobie gole, aniżeli była w tym wielka zasługa rywala, ale fakt jest taki, że wszystkie punkty zostały w Pruchnej, a my znaleźliśmy pogromcę – opowiada Agata.

Czas na hit

Już w środę Strażak starał się będzie o rehabilitację, rywalizując w zaległym meczu z Cukrownikiem w Chybiu. Wystarczy spojrzeć w tabelę, by zyskać kontekst wagi owej batalii. – Dla obu zespołów to ważny mecz, ale uważam, że Cukrownik bardziej musi niż my, bo nas w czołówce raczej nie widziano przed sezonem. Z potencjałem, który mamy nasza sytuacja jest dobra. Szumnych zapowiedzi nie ma i gramy w każdym spotkaniu najlepiej, jak potrafimy. Jest nas trochę mało i czasem ławki brakuje, ale ci co są dają z siebie „maksa” – klaruje trener Strażaka, który w tabeli ustępuje obecnie nieznacznie swojemu sobotniemu pogromy, ale również chybianom oraz piłkarzom z Iskrzyczyna.

Wracając do Cukrownika, w minionej kolejce po męczarniach pokonał u siebie LKS Kończyce Małe 2:0. Dublet zaliczył niezawodny snajper Kamil Wójcikowski, ale obie bramki padły w doliczonym czasie gry – odpowiednio jego 5. i 9. minucie. – Zespół z Chybia u siebie jest groźny. Czasem w takich meczach długo bije się głową w mur, ale w końcu coś wpada. To dobrze o gospodarzach świadczy, bo nie odpuścili – nadmienia nasz rozmówca.

Rozczarowania i pozytywy

Jedynie nie mającego wciąż żadnego zwycięstwa na koncie Orła Zabłocie wyprzedzają w tabeli Błękitni Pierściec. W sobotę po zaciętym boju podopieczni Tomasza Matuszka ulegli u siebie Iskrze 2:3. – Sądziłem, że Błękitni będą w tym sezonie mocniejsi. Zapowiedzi zresztą tak wskazywały, że ambicje tam są, aby w a-klasowej stawce namieszać – mówi Łukasz Agata, dostrzegając jeszcze większe rozczarowanie w zespole z Goleszowa, który tym razem „zgubił” punkt w domowej potyczce z Beskidem Brenna. – Z Goleszowa dochodziły raczej słuchy, a o zamierzeniach rychłego powrotu do „okręgówki”. A tymczasem prawie co mecz przytrafia się wpadka – klaruje szkoleniowiec Strażaka.

„In plus” spisują się Zryw Bąków oraz Strażak Pielgrzymowice, które plasują się w górnej części stawki. Ci pierwsi zatrzymali marsz Błyskawicy w górę tabeli, drudzy podnieśli się po falstarcie w rywalizacji z outsiderem. – Niewątpliwie lepiej prezentują się pod względem piłkarskim. Szczególnie u siebie są groźne dla każdego – ocenia Agata.

Wyniki 9. kolejki:

LKS '99 Pruchna – Strażak Dębowiec 2:1 (0:0)
Gole: Mrówka, Kapturski – Staniek

Strażak Pielgrzymowice – Orzeł Zabłocie 4:1 (2:1)
Gole: Lebioda (2), Mazur (2) – Janik

Błękitni Pierściec – Iskra Iskrzyczyn 2:3 (1:1)
Gole: Szołdra, Cienciała – Kołek, Gaszczyk, Waliczek

LKS Goleszów – Beskid Brenna 1:1 (0:0)
Gole: Szurman – Drelich

Cukrownik Chybie – LKS Kończyce Małe 2:0 (0:0)
Gole: Wójcikowski (2)

Zryw Bąków – Błyskawica Kończyce Wielkie 2:0 (0:0)
Gole: Olejniczak, Goraus

TABELA / TERMINARZ