Przewaga GLKS Sferanet na przestrzeni całego meczu nie podlegała dyskusji. Gospodarze w następstwie częstszego operowania piłką stwarzali zagrożenie pod bramką rywala, ale skuteczność nie była bynajmniej ich domeną. O wygranej wilkowiczan przesądziły celne główki Dominika Kępysa (33. minuta) oraz Jakuba Krawczyka (55. minuty). Napastnik nie zaniechał wrzutki Kacpra Śleziaka i o gola pokusił się mimo asysty aż 3 międzyrzeckich defensorów. Rosły obrońca wykorzystał swoje doskonałe warunki po dośrodkowaniu Macieja Marca z rzutu rożnego.

Co poza tym, co mimo wszystko najistotniejsze? – Bohaterem uczyniliśmy bramkarza drużyny przeciwnej. Mogliśmy spokojnie strzelić kilka goli więcej – zauważa szkoleniowiec wilkowiczan Krzysztof Bąk. Niejako na potwierdzenie nadmieńmy, że Dawid Kruczek ostemplował poprzeczkę, a Kępys słupek. Pojedynków „oko w oko” z Maciejem Kenigiem nie potrafili z kolei wygrać Jakub Caputa, Mateusz Kubica Łukasz Szędzielarz.

Goście z Międzyrzecza odstawali zwłaszcza w ostatnich 2 kwadransach meczu. Wcześniej próbowali zrobić co w ich mocy, aby uniknąć dotkliwej porażki. – Kilka razy poważnie „zdrzemnęliśmy się w obronie”, co zazwyczaj dużo nas kosztuje. Nie mamy się czego wstydzić, bo doskonale wiemy, jaką kadrą dysponuje zespół z Wilkowic – klaruje Łukasz Błasiak, trener KS Międzyrzecze. W szeregach przyjezdnych – co również warto podkreślić – uderzenia w kierunku bramki strzeżonej przez Richarda Zajaca kierowali rozgrywający dobre zawody Adrian Pitry czy Kacper Mazur.