Niespodziankę planowali, jednak goli nie strzelali
Porażki poniesione w ostatnich meczach przez Tempo Puńców skomplikowały sytuację beniaminka w IV-ligowej tabeli. Toteż dzisiejszemu wyjazdowi do Łazisk Górnych przyświecała oczywista chęć dopisania punktów do swojego dorobku.
Trudno jednak myśleć o efektywnej realizacji planu, skoro nie daje się ku temu żadnych powodów w aspekcie piłkarskim. – Zagraliśmy bardzo słaby mecz. Ciężko było się nam dziś przy piłce utrzymać, fizycznie też kiepsko wyglądaliśmy. Wynik jest tego wszystkiego konsekwencją – szczerze przyznaje Michał Pszczółka, grający trener Tempa.
Goście na wicelidera nie znaleźli sposobu. Co więcej, na przestrzeni 90-minutowego starcia nie wypracowali sobie naprawdę dogodnej sytuacji, aby cokolwiek w tej materii wydarzyło się innego, a bramkarz rywala Artur Sip mógł czuć się zagrożony. Polonia? I owszem swoje okazje miała, a część z nich zamieniła na to, co najcenniejsze, a więc bramkowe łupy. Otwarcie rezultatu na korzyść faworyta to minuta 12. Na podwyższenie wyniku sympatykom Polonii czekać przyszło do 63. minuty, a na finiszu w 85. minucie Wojciech Maciejowski powtórnie sięgał „za kołnierz”.
Wobec 3. z rzędu ligowej przegranej puńcowianie na dobre są już zamieszani w batalię o uniknięcie degradacji, na co na półmetku rozgrywek niekoniecznie się zanosiło. – Graliśmy teraz z zespołami ze ścisłej czołówki, ale nie za bardzo nas to usprawiedliwia – dodaje szkoleniowiec przyjezdnych.