Żelazna taktyka obu zespołów zdominowała pierwsze trzy kwadranse. Nie da się ukryć, iż odbiło się to na emocjach widowiska, których po prostu nie było w premierowej odsłonie konfrontacji. Dość powiedzieć, że w tym czasie kibice zgromadzeni na trybunach zobaczyli zaledwie ... trzy strzały. Po stronie Rekordu swojej szansy szukał Marek Sobik, lecz jego uderzenie było aż nadto nieskuteczne, a wśród zawodników Ślęzy próby odnotowali: Szymon Tragarz i Robert Pisarczuk. 

Całkiem inny obraz miała druga część meczu. W 56. minucie "rekordziści" mieli doskonałą okazję ku temu, aby "ukuć" rywala. Marcin Kozina wdarł się w pole karne Ślęzy, gdzie w ostatniej chwili piłkę spod jego nóg wybił Piotr Zabielski. Ta z kolei trafiła do Kamila Żołny, który z bliskiej odległości nie trafił w światło bramki. W 71. minucie gospodarze otworzyli wynik spotkania. Kornel Traczyk strzałem z okolic 10. metra pokonał Bartosza Kucharskiego. 

Bielszczanie postawili wszystko na jedną "kartę" i ruszyli do frontalnego ataku, z którym dobrze radziła sobie defensywa Ślęzy. W 90. minucie zawodnicy z Wrocławia przeprowadzili skuteczny kontratak, sfinalizowany golem przez Mateusza Stempina. Gol z doliczonego czasu gry zdobyty przez Mateusza Waliczka nie wystarczył Rekordowi, aby wrócić do Cygańskiego Lasu z zaliczką punktową.