W środowe popołudnie juniorzy Podbeskidzia podejmowali rówieśników z Lubina. Przyjezdni bardzo odważnie wyszli na plac gry, jednak brakowało im zimnej krwi pod bramką Patryka Riabowskiego. Z każdą minutą przewaga bielszczan na boisku rosła. Stwarzali sobie oni coraz to lepsze sytuacje. W 30. minucie bliski szczęścia był Daniel Stanclik, lecz piłka po jego strzale minimalnie minęła bramkę. Pierwsza połowa zakończyła się jednak bezbramkowym remisem. 

Druga część spotkania zgoła przypominała pierwsze 45 minut, choć walka przez większość czasu toczyła się w środku boiska. Młodzież Podbeskidzia jednak objęła prowadzenie w 59. minucie. W polu karnym faulowany został jeden z zawodników "Górali", a "jedenastkę" na gola pewnie zamienił Emil Możdżonek. Mecz wyraźnie nabrał rumieńców. Piłkarze Zagłębia rzucili się do odrabiania strat, lecz "Górale" wcale nie chcieli zaprzestać tylko na jednej bramce, lecz za każdym razem na przeszkodzie stawał golkiper gości - Szymon Gąsior. Do ostatniego gwizdka sędziego rezultat nie uległ zmianie i Podbeskidzie mogło się cieszyć z ważnych trzech punktów.

- Ciężkie spotkanie, natomiast jestem zadowolony z chłopaków. Uważam, że zrealizowaliśmy założenia. Zawsze można więcej i dążymy do tego, aby rozwijać zawodników indywidualnie. Sytuacje były po jednej i po drugiej stronie, ale to my zwyciężyliśmy i to jest najważniejsze - ocenił spotkanie w rozmowie z telewizją klubową trener juniorów Podbeskidzia Paweł Łoś.