W minionej kolejce podopiecznym trenera Sławomira Macheja przyszło stawić czoła następnej drużynie zaliczającej się do ligowej „szpicy”. Błyskawica Drogomyśl okazała się zgodnie z przedmeczowymi rokowaniami konkurentem wymagającym. I choć chybianie tanio skóry nie sprzedali, to punkty w komplecie wyjechały wraz z wiceliderem ligi. – Błyskawica zasłużyła na zwycięstwo, bo była od nas lepsza. Dotyczy to paradoksalnie przede wszystkim pierwszej połowy, w której wypracowała sobie kilka dogodnych pozycji strzeleckich – rozpoczyna szkoleniowiec Cukrownika, który oba gole rozstrzygające spotkanie stracił... po przerwie. – Bardzo nie chcieliśmy dostać gola ze stałego fragmentu gry, ale niestety tak się to potoczyło, że najpierw rzut karny, a później wrzut z autu przyniosły drogomyślanom bramkowe zdobycze – klaruje Machej.

Trener ekipy z Chybia nie szczędzi zarazem pochwał pod adresem Błyskawicy. – To dobrze grająca drużyna, która ma sporo wariantów rozegrania akcji. W bezpośrednim meczu wywarła na mnie nawet nieco większe wrażenie niż Beskid – zauważa nasz rozmówca.

Jak dodaje równocześnie, Cukrownikowi przyświecają obecnie inne cele, niekoniecznie idące w parze z pokonywaniem kolejnych zespołów topowych. – Mamy już ciężkie nogi po tak trudnych meczach i przeciwko Błyskawicy zabrakło nam sił. Będziemy próbowali punktować w następnych spotkaniach, ale trzeba pamiętać, że w miejscu jesteśmy innym w porównaniu choćby do naszego ostatniego rywala – podsumowuje Sławomir Machej.