Bardzo dobrą formę strzelecką piłkarze GKS-u zademonstrowali na przestrzeni pierwszych 45. minut potyczki. Gościom udzielili w tej materii lekcji w dwóch kluczowych fragmentach spotkania – wpierw między 8. a 9. minutą meczu, następnie zaś w minutach 38. i 39. Gol otwierający wynik to zasługa „centry” Bartosza Sali z rzutu rożnego i główki najwyżej skaczącego w polu karnym Marka Zuziaka. Zawodnicy z Pogórza grę wznowili od środka, zanotowali jednak kosztowną stratę, a uderzenie Marcina Byrtka zza „16” pod poprzeczkę nie pozostawiło żadnych wątpliwości. Następne bramkowe akcje „Fiodorów” to dośrodkowanie Sali z rzutu wolnego spod linii bocznej boiska i finalizacja Jakuba Knapka oraz podanie Kacpra Mariana do Jakuba Pieterwasa, mierzącego plasowanym strzałem z okolic 11. metra.
 



Stosunkowo łatwe uzyskanie przewagi przez GKS to scenariusz, który nie musiał mieć miejsca. Przyjezdni sobotnie spotkanie rozpoczęli dobrze i odważnie. – Początkowe minuty były obiecujące i zasługujące na pochwałę. Gole dla przeciwnika, przy których niestety mieliśmy swój udział, mocno jednak dalszy przebieg meczu ustawiły – zauważa Łukasz Strach, szkoleniowiec LKS-u Pogórze, który na wstępie zaprzepaścił doskonałe szanse strzeleckie. Słupek ostemplował Krystian Danel, a w innej dogodnej sytuacji defensorzy gospodarzy zastopowali próbę Radosława Grenia.

Wobec iście nokautującej zaliczki radziechowian po powrocie zespołów na murawę działo się znacznie mniej ciekawego. Miejscowi dłużej utrzymywali się przy piłce i choć lepiej ją operowali od konkurenta, to rzadziej zagrażali „świątyni” strzeżonej przez Marcina Nawrockiego. Gola doczekać się mogli za sprawą Kacpra Kurka, który mimo futbolówki na swojej pewniejszej lewej nodze przegrał starcie z bramkarzem. W 74. minucie LKS pokusił się za to o trafienie honorowe, gdy z „zerowego” kąta piłkę w okienko skierował w sobie wiadomy sposób Sebastian Juroszek. Bliski powodzenia był również Krzysztof Kałuża, który obecność na boisku zaznaczył strzałem w słupek.